Wydawało się, że afera z Piotrem Jaconiem i Krzysztofem Daukszewiczem, po której ze "Szkłem kontaktowym" rozstał się Robert Górski i Artur Andrus, przycichła. Nic bardziej mylnego. Do sprawy kontrowersyjnej sytuacji z połowy maja wróciła na antenie 15 sierpnia jedna z widzek programu - Maria z Łodzi. Wprowadziła tym samym w poważne zakłopotanie Tomasza Sianeckiego, który tego dnia prowadził wydanie popularnego formatu TVN24.
Pani Maria z Łodzi określiła w ostatnim odcinku "Szkła kontaktowego" sytuację z Krzysztofem Daukszewiczem i Piotrem Jaconiem "dramatem", który mocno ją dotknął. Wyraziła swoje niezadowolenie. Zwróciła uwagę na to, że Piotra Jaconia można czasem widywać na koniec "Szkła kontaktowego", gdy zapowiada swój program, a nie ma już - według niej niesłusznie - trójki pozostałych komentatorów.
Po nikim to nie spłynęło, przepraszam za wyrażenie, jak po kaczce" - wtrącił się Tomasz Sianecki.
Pani Maria stwierdziła, że w związku z tą sytuacją przestaje oglądać program Piotra Jaconia "Dzień po dniu", co tylko potęgowało niezręczność Sianeckiego. "Pani Mario, mam prośbę. O 'Szkle' rozmawiajmy. O innych programach proszę rozmawiać..." - wyznał, ale widzka programu przerwała jego wypowiedź i zauważyła słusznie, że sytuacja, która ją zabolała, wydarzyła się właśnie w "Szkle kontaktowym" i dotyczy osoby, która się tam nadal pojawia, zapowiadając swoją produkcję. "Ja wiem, ja wiem..." - dodał zmieszany Sianecki i odniósł się do słów pani Marii o nieoglądaniu programów z Piotrem Jaconiem. "Każdy z państwa ma ten przywilej i to prawo, że rzeczywiście może sam decydować [co oglądać - przyp.red]" - podsumował i przeszedł do kolejnego tematu.
Przypomnijmy, że wspomniana przez panią Marię z Łodzi sytuacja dotyczyła odcinka "Szkła kontaktowego" z maja, kiedy to Krzysztof Daukszewicz zapytał Piotra Jaconia, ojca transpłciowej córki, "jakiej jest dzisiaj płci". Było to nawiązaniem do skandalicznej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego o osobach transpłciowych, którą chwilę wcześniej komentowano na wizji. Po tym Daukszewicz został zawieszony, choć był w programie od początku jego istnienia. Później twórcy programu zdecydowali, by gdy wróci, ograniczyć jego rolę w produkcji. Według ich koncepcji nie byłby już gościem w wydaniach na żywo, a jedynie nagrywałby wcześniej materiały, które od czasu do czasu puszczano by na antenie. Krzysztof Daukszewicz się na to nie zgodził, a w geście solidarności z programu TVN24 zrezygnował nie tylko Robert Górski, lecz także Artur Andrus.