Już 14 lipca na ekrany kin wejdzie siódma część kochanej przez fanów serii filmów sensacyjnych - "Mission: Impossible - Dead Reckoning Part One", o której mówi się już od kilku lat. W 2020 roku pojawiła się informacja, że ekipa filmowa na potrzeby jednej ze scen, chce wysadzić zabytkowy most, znajdujący się nad Jeziorem Pilchowskim, w pobliżu wsi Strzyżowiec w województwie dolnośląskim. Ten pomysł spotkał się z bardzo negatywnym odzewem i nawet Anna Mucha postanowiła napisać wiadomość do Toma Cruise'a, jasno dając do zrozumienia, co na ten temat myśli. Finalnie most nie został wysadzony, ale polski wątek i tak w produkcji pozostał. Na wielkim ekranie zobaczymy Marcina Dorocińskiego, którego roli nie da się przegapić.
Nie ma co ukrywać, to ogromne wyróżnienie i szansa dla 50-letniego aktora. Dorocińskiego mogliśmy już oglądać w zagranicznych produkcjach, takich jak "Gambit królowej" czy "Wikingowie: Walhalla". Kiedy w mediach pojawiła się informacja, że tym razem pojawi się w serii "Mission: Impossible", polscy internauci nie kryli ekscytacji. Zresztą jak sam Dorociński, który obawiał się, że finalnie jego rola zostanie wycięta. Okazuje się, że nawet rozmawiał na ten temat z montażystą. Na szczęście jego postać była na tyle ważna, że gdyby z niej zrezygnowano, część fabuły mogłaby pozostać niewytłumaczona. Ale po kolei.
Polska premiera odbyła się w kinie Cinema City IMAX. Ten film zdecydowanie trzeba obejrzeć jak w najlepszej jakości, ponieważ sceny pościgów i walk robią niemałe wrażenie. Tuż przed projekcją filmu Marcin Dorociński postanowił wygłosić krótką przemowę do publiczności. Emocje chyba wzięły górę, bo przez przypadek zdradził, że prawdopodobnie zobaczymy go nie tylko w pierwszej części "Dead Reckoning", ale także i drugiej, której premiera planowana jest na przyszły rok. Po zajęciu przez aktora miejsca razem z nim rozpoczęliśmy projekcję filmu.
Nie radzę wam się na niego spóźniać, bowiem Dorociński pojawia się już w pierwszej scenie. W filmie wciela się w postać kapitana okrętu podwodnego Sewastopol dryfującego na Morzu Beringa. Na ten wątek trzeba zwrócić szczególną uwagę, ponieważ łódź podwodna będzie bardzo ważnym elementem w kolejnej części. Polski aktor gra tylko (albo aż) w jednej scenie, która trwa kilka minut. Gdy tylko jego wizerunek pojawił się na ekranie, cała sala zaczęła krzyczeć i bić brawa.
Czy Dorociński występuje razem z Tomem Cruisem? Nie, a może jeszcze nie. Jest szansa, że będziemy mogli obejrzeć taką scenę w drugiej części filmu. Na ten moment musimy zadowolić się tymi kilkoma minutami, ale jakże dobrymi. A sam film? Fani serii z pewnością będą zachwyceni. To, co się dzieje momentami na ekranie, dostarcza nie tylko gęsiej skórki, ale i humoru.