Sonia Bohosiewicz wyszła za Pawła Majewskiego w 2008 roku. Para ma dwójkę dzieci - Teodora i Leonarda. 46-letnia aktorka nigdy nie relacjonowała swojego życia prywatnego w mediach społecznościowych, jednak od jakiegoś czasu dużo mówiło się o kryzysie w jej małżeństwie. Aktorka w końcu potwierdziła rozstanie. Teraz kiedy rany nieco się zagoiły, Bohosiewicz zdecydowała się opowiedzieć o kulisach rozwodu z mężem w rozmowie z "Wprost".
Bohosiewicz przyznała, że podczas pandemii koronawirusa miała dużo czasu na przemyślenia. To skłoniło ją do poważnej analizy związku z Pawłem Majewskim i ostatecznej decyzji o rozstaniu. Aktorka stwierdziła, że to właśnie ona była "motorem do przetrzepania tzw. relacyjnych dywanów w jej małżeństwie".
COVID zmusił wszystkich do przyjrzenia się naszym relacjom i myślę, że w niejednym domu zawisło takie fundamentalne pytanie: A gdyby się okazało, że to jest właśnie koniec świata, czy to jest ta relacja, w której chciałeś być? Czy to było rzeczywiście to? No i tu zaczęło się u mnie odgruzowanie.
"Kobiety są bardziej skłonne do wiwisekcji i analiz, mężczyznom nie jest z tym po drodze, wolą pójść razem na wódkę i dać sobie po pysku – tego w relacji damsko-męskiej niestety nie da się zrobić. Rzeczywiście to ja byłam motorem do przetrzepania tzw. relacyjnych dywanów" - dodała Bohosiewicz.
46-latka wyjawiła, że przed wzięciem rozwodu razem z mężem udała się do specjalisty, aby jak najmniej odczuć skutki rozwodu. Bohosiewicz uważa, że możliwość konsultacji z osobą trzecią bardzo pomaga w kryzysowych sytuacjach i pozwala lepiej przygotować się do samego rozstania.
"Jesteśmy ludźmi dorosłymi, szczepionymi i wykształconymi - oczywiście, że sięgnęliśmy po specjalistę. Jeżeli macie do zrobienia tego typu porządki, namawiam do tego, żeby spotkać się z mądrą osobą trzecią, która pomoże przez to przejść, z takim negocjatorem, kimś, kto ma doświadczenie, kto wie, jak to się robi, jakie są mechanizmy i skąd one się wzięły. Chodziłam na takie spotkania, czasem trwały i trzy godziny. Brałam ze sobą kiść bananów i wypijałam tam dwa litry herbaty z miodem, a i tak po godzinie byłam już niesamowicie głodna i wyczerpana energetycznie – po prostu nie są to lekkie i łatwe rzeczy" - podkreśliła aktorka.
Sonia Bohosiewicz zaznaczyła, że po podjęciu decyzji o rozstaniu z mężem poczuła dużą ulgę. Później przyszedł "etap przejściowy", który był dla aktorki bardzo wymagający. 46-latka uważa jednak, że nie żałuje rozstania z Majewskim, bo w jej opinii "czas jest jedną z tych rzeczy, których nie można kupić".
"Dziś jestem pandemii wdzięczna za czas na zajęcie się tym i determinację, za takie pandemiczne memento mori, za uświadomienie sobie, że czas to jedna z tych rzeczy, których nie da się kupić (...). Różne rzeczy spotykają nas w życiu: smutki i radości; bez przykrych momentów nie wiedzielibyśmy, że jesteśmy szczęśliwi kiedy indziej – to jest oczywiste i naturalne, i chyba nikt się nie łudzi, że przejdzie przez życie inaczej. Dla mnie to był to po prostu następny rozdział. Jestem absolutnie dumna z nas – ze mnie i z Pawła – jak to przeszliśmy. Rozwód wzięliśmy w lipcu, ale zamykające wszystko ustalenia dotyczące dzieci, finansów i rozdzielności nastąpiły w lutym minionego roku. I w lutym, tydzień po podpisaniu tych wszystkich dokumentów u prawników, pojechaliśmy wspólnie z dziećmi na narty" - wyjawiła aktorka.
Sonia Bohosiewicz opowiedziała też, jak aktualnie wygląda opieka nad Teodorem i Leonardem. Aktorka zdradziła, że wraz z Pawłem Majewskim na bieżąco ustala, kto odbierze dzieci ze szkoły i u kogo w danym tygodniu będą one przebywać. 46-latka dodała również, że na co dzień przyjaźni się z byłym mężem i często się nawzajem odwiedzają.