Beata Ścibakówna przyjęła zaproszenie Magdy Mołek do internetowego programu "W moim stylu". Początkowo dziennikarkę interesował tylko wątek córki aktorki, czyli Heleny Englert. Po prawie dziewięciu minutach odpowiadania na liczne pytania o nią, Ścibakówna w końcu zwróciła prowadzącej uwagę. Ta szybko wytłumaczyła się ze swojej dociekliwości i sprytnie z tego wybrnęła. Po tym aktorka mogła w końcu mówić o sobie.
"To jest podcast o mnie czy o Helenie, przepraszam bardzo?!" - zapytała Beata Ścibakówna, gdy kolejne pytanie Magdy Mołek dotyczyło córki, którą aktorka ma z Janem Englertem. Dziennikarka zapewniła, że właśnie miała zejść na inne wątki. Wytłumaczyła się, że jej pytania wynikają z okoliczności, bo ich rozmowa odbywała się 26 maja. "Pomyślałam, że teraz Beata skończy i wreszcie porozmawiamy o Beacie, bo Helena Heleną, ale wiesz... To wyjątek, bo to Dzień Matki. Więc podsumowując wątek Heleny - jaką jesteś matką?" - dopytywała.
Magdę Mołek interesowało m.in. czy gdy Helena wyprowadziła się z domu, aktorka czuła syndrom opuszczonego gniazda. "Moje dziecko wyfrunęło z domu już prawie cztery lata temu. Najpierw wyfrunęła za granicę. Po roku wróciła na skutek pandemii. Mieszkając z nami wtedy przez trzy czy cztery miesiące, potem powiedziała: 'Kochani, uwielbiam was, jesteście cudowni i wspaniali, ale ja nie mogę z wami mieszkać. Nie, już nie. Wynajęła sobie mieszkanie i przeprowadziła się tam. Teraz mieszka u siebie, ale wyfrunęła i już do nas nie wróciła. Jest już w pełni samodzielną, bardzo dojrzałą jak na swój wiek kobietą" - wyznała Beata Ścibakówna i dodała, że Helena płaci wszystkie rachunki sama. "Sama tego chciała" - uściśliła. Po kolejnych pytaniach o córkę, aktorka podzieliła się pewną obawą. "Mam nadzieję, że mi Helena to wybaczy, że mówiłam o niej, bo ona nie lubi, jak my mówimy o niej" - powiedziała.
Beata Ścibakówna opowiedziała też o licznych zainteresowaniach Heleny, które wykazywała od najmłodszych lat. "Ja i mój mąż daliśmy jej bardzo dużo możliwości wypełniania swojego czasu wolnego. Szliśmy w to, co ona chciała robić. Szliśmy za jej głosem. Jak miała trzy latka, to strasznie chciała iść do szkoły baletowej. I poszłyśmy na Moliera do szkoły baletowej. Pani Hania powiedziała: 'Helenko, ale my przyjmujemy od czwartego roku życia. Poczekała i potem przez 10 lat chodziła na te zajęcia baletowe" - wyznała dumna mama.
To jednak nie koniec zajęć pozalekcyjnych Heleny, w których przez wiele lat uczestniczyła. "Gdzieś tam dopinała swego. Jak chciała iść do szkoły muzycznej, to poszła do tej szkoły muzycznej. Ja tylko pilnowałam, żeby jak coś zaczyna, to kończyła to. Żeby zdała ten dyplom, zagrała tego Bacha. Pilnowałam, by była konsekwentna w swoich wyborach i dokończała to wszystko. Była też jazda konna. Dużo różnych rzeczy było" - przyznała Beata. Aktorka nie ominęła wątku zamiłowania Heleny do mody. Według niej była prekursorką butów z motylami, które kilka sezonów temu były hitem. Przywołała historię, gdy jej córka była małą dziewczynką i pewnego dnia narysowała szpilki, które był zawiązywane przy kostce i miały przy zapięciu motyle. "Ona wymyśliła buty ze skrzydłami motyla, a później ktoś jej to gwizdnął. Ona była pierwsza" - stwierdziła aktorka z nieukrywaną dumą.