Monika Richardson weszła w związek z Konradem Wojterkowskim niedługo po rozstaniu ze Zbigniewem Zamachowskim. Wszystko wskazywało na to, że relacja prezenterki z przedsiębiorcą jest bardzo udana. Niestety, na początku maja na Instagramie pojawiło się smutne oświadczenie pary. Ze słów producenta filmowego wynikało, że rozstali się głównie przez problemy z finansami. Więcej na ten temat powiedziała Monika Richardson.
Popularna prezenterka o kulisach rozpadu jej ostatniego związku opowiedziała reporterowi tygodnika "Wprost". Richardson już najwyraźniej pogodziła się z rozstaniem. Konrada Wojterkowskiego nazywa swoim przyjacielem i przyznaje, że to właśnie nieuporządkowane sprawy finansowe stanęły na drodze ich miłości. W wywiadzie dla tygodnika ujawniła, że sama nigdy nie narzekała na nadmiar gotówki. Przyznała też, że dzięki związkowi z producentem filmowym otworzyła się na temat szeroko pojmowanego samorozwoju.
Ja mam tzw. skomplikowaną relację z pieniędzmi. Nigdy ich tak naprawdę nie miałam dużo, a jestem praktycznie całe życie matką samotnie wychowującą dwójkę dzieci i to bez względu na aktualnego męża… Pieniądze są dla mnie częścią poczucia bezpieczeństwa, które dla każdej matki jest najważniejsze. (...) Dzięki Konradowi zaczęłam czytać o rozwoju duchowym, w ogóle o rozwoju. On zresztą uważał, że powinnam więcej się od niego uczyć, ale ja chyba nie umiem. Widocznie taki mój los, że muszę się uczyć na własnych błędach. Na dziś nie mam gotowych wniosków, podsumowań, ale ten związek sprawił, że zapaliła mi się jakaś lampka.
Co więcej, Monika Richardson przyznała, że obecnie nie narzeka na brak zainteresowania ze strony mężczyzn. Po ogłoszeniu rozstania, jej skrzynka wypełniła się wiadomościami z propozycjami matrymonialnymi: "Gdy się rozstaliśmy, zaczęliśmy dostawać bardzo dużo wiadomości od internautów, którzy pisali, że jest im bardzo przykro, niektórzy, że płaczą. To były naprawdę dramatyczne wiadomości. Z drugiej strony zaczęłam dostawać propozycje erotyczno-matrymonialne".