Związek księcia Harry'ego i Meghan Markle już od momentu ujawnienia spotykał się z mieszanymi opiniami mediów i osób zainteresowanych brytyjską rodziną królewską. Sceptycy twierdzili, że amerykańska aktorka ma zły wpływ na wnuka królowej Elżbiety II. Ich przypuszczenia mogły się pewnym sensie potwierdzić w 2020 roku, kiedy to brat księcia Williama zdecydował się na przeprowadzkę poza granice Wielkiej Brytanii. Drudzy z kolei uważają, że Harry jest po prostu oddany Meghan i zrobi wszystko, by ich rodzinie żyło się jak najlepiej. Zdaniem tabloidu "The Sun" ostatnie miesiące wystawiły medialne małżeństwo na próbę, a książę ma być zmęczony żoną.
Świadczyć o tym mają doniesienia źródła, związanego z otoczeniem Meghan i Harry'ego. Zdaniem tabloidu, syn króla Karola III coraz częściej ma uciekać od żony. W momentach najostrzejszych konfliktów, książę rzekomo pakuje najpotrzebniejsze rzeczy i zamyka się w hotelowym pokoju. W usytuowanym w Montecito luksusowym ośrodku brat księcia Williama miał spędzać piątą rocznicę ślubu. Meghan Markle nie towarzyszyła mężowi w tym szczególnym dla nich dniu.
Według doniesień, 38-letni Harry ma dla siebie pokój w wiodącej sieci hoteli w Montecito, w pobliżu rezydencji pary o wartości 12 milionów funtów. Od czasu do czasu przebywa tam bez żony. Mówi się również, że Harry zatrzymuje się w ekskluzywnym San Vicente Bungalows, prywatnym klubie członkowskim w Los Angeles. (...) Według źródła, Harry uważa go za "swoje miejsce ucieczki".
Sensacyjne doniesienia "The Sun" skomentował przedstawiciel księcia Harry'ego. Rzecznik w rozmowie z portalem "Page Six" krótko, acz zdecydowanie zaprzeczył, jakoby takie sytuacje miały miejsce. "To nieprawda" - zwięźle powiedział przedstawiciel małżeństwa.
Książę Harry i Meghan Markle mają za sobą ciężkie dni. 17 maja biuro prasowe pary poinformowało o groźnym incydencie, który mógł zagrażać zdrowiu i życiu gwiazd. Wszystko przez paparazzi, którzy ruszyli w pościg za małżeństwem. Niewiele brakowało, a doszłoby do katastrofalnego wypadku z udziałem aut pary i fotoreporterów. Jak podało biuro prasowe księcia Harry'ego: "Ten nieustanny pościg, trwający blisko dwie godziny, doprowadził do wielu groźnych kolizji z innymi kierowcami, pieszymi, a także dwoma funkcjonariuszami nowojorskiej policji".
Jednocześnie z mediami rozmawiał już taksówkarz, który tego wieczoru wiózł parę po ulicach Nowego Jorku. Mężczyzna w wypowiedzi dla "The Washington Post" wspomina, że pogoń nie była wcale pogonią, zaś samochód z paparazzi podążał za nimi spokojnie i nie sprawiał zagrożenia. "To trwało jakieś dziesięć minut, pościgiem bym tego nie nazwał" - mówił.