Rodowicz z wielkim krzyżem w Wilnie. Kreacja skromna, jak na jej możliwości. "Czuję się wypędzonym dzieckiem"

Maryla Rodowicz wróciła do Wilna, w którym urodzili się jej rodzice. Na koncercie zorganizowanym przez TVP, artystka zaprezentowała się z wielkim srebrnym krzyżem, do którego dobrała długie perły.

Maryla Rodowicz spędza majówkę w Wilnie. Legenda polskiej sceny muzycznej 2 maja wzięła tam udział w koncercie TVP1 "Polska w Sercu", prowadzonym przez Izabellę Krzan i Aleksandra Sikorę. Prosto z Wilna piosenkarka miała udać się do Londynu, gdzie na 6 maja zaplanowano jej koncert, ale został on ostatecznie przełożony na listopad.

Zobacz wideo Gwiazdy narzekają na za niskie emerytury i ratują się dalszą aktywnością zawodową

Maryla Rodowicz na koncercie TVP1 "Polska w Sercu"

Tuż przed wejściem na scenę Maryla Rodowicz udzieliła krótkiego wywiadu Izabelli Krzan, tłumacząc, dlaczego Wilno jest ważne w jej sercu. "Moja rodzina wywodzi się z Wilna. Jestem pokoleniem wypędzonych. Komuniści dali takie ultimatum, że albo zostajecie w Związku Radzieckim, albo proszę bardzo, wagony bydlęce są podstawione. Czuję się takim wypędzonym dzieckiem. Ilekroć jestem w Wilnie, czuję całą sobą, całym ciałem związek z tym miastem. Kocham to miejsce. Pozdrawiam Polaków, którzy mieszkają za granicą" - powiedziała wokalistka, która na scenie wykonała m.in. piosenkę "Wsiąść do pociągu" oraz "Wielka woda". Tym razem nie zaskoczyła kreacją, bo wybrała skromną jak na jej możliwości białą długą sukienkę. By jednak przyciągnąć wzrok, zdecydowała się do niej założyć wielki krzyż i długie perły. 

Maryla Rodowicz na scenie w WilnieMaryla Rodowicz na scenie w Wilnie Fot. 'Polska w Sercu' TVP1

Maryla Rodowicz porównała się do Madonny. "Jakbym otrzymywała takie honoraria jak ona, odbudowałabym całe Wilno"

Do dziś w Wilnie mieszka część rodziny Maryli. Ponad dekadę temu gwiazda w wileńskim kościele bernardyńskim wzięła udział w odsłonięciu ołtarza św. Dydaka, który został odrestaurowany m.in. dzięki zaangażowaniu rodziny Rodowiczów. "Gdybym otrzymywała takie honoraria jak Madonna, to odbudowałabym całe Wilno" - zapewniała wtedy Maryla Rodowicz i opowiadała o swoich wileńskich korzeniach. "Jestem stuprocentowym Wilniukiem. Wilno mam po prostu we krwi. Stąd pochodzą zarówno moja mama, jak i ojciec, który wykładał na Uniwersytecie Stefana Batorego. Dziadkowie mieli aptekę Pod Łabędziem, koło Ostrej Bramy. Urodziłam się już w Polsce, ale w mojej rodzinie tyle się zawsze mówiło o Wilnie, że gdy przyjechałam tu po raz pierwszy w 1984 roku, nie potrzebowałam mapy czy przewodnika. Po prostu znałam to miasto, jego uliczki z opowiadań rodziny" – mówiła w 2009 roku piosenkarka.