Trudno powiedzieć, żeby Kinga Rusin i Tomasz Lis rozstali się w najlepszych relacjach. Świadczy o tym chociażby "afera obiadowa", która wybuchła na początku kwietnia, po tym, jak dziennikarz w podcaście Żurnalisty napomknął, że przez siedem lat był zmuszony jeść obiady na stołówce. Pod koniec kwietnia Lis był z kolei gościem w talk-show Kuby Wojewódzkiego i ponownie nawiązał do małżeństwa z Kingą Rusin. Tym razem jednak zmienił nieco front i przyznał, że "był mężem dwóch fascynujących kobiet". Kinga Rusin ma jednak dość bycia wzywaną do tablicy przez byłego męża, czego wyraz dała w opublikowanym przez siebie InstaStories.
Przedsiębiorczyni oznajmiła na InstaStories, że po niedawnych wypowiedziach Lisa na jej temat dostaje całą masę pytań z prośbą o odniesienie się do sytuacji. "Dziennikarze intensywnie dopytują mnie o komentarz do ostatnich, przymilnych wypowiedzi mojego byłego męża w czasie jego autopromocyjnych wywiadów" - napisała.
Po tym, co przez wiele lat, również po rozwodzie, robił, nie chcę, żeby cokolwiek w moim kontekście mówił - dodała Rusin.
Można się spodziewać, że po tak mocnych słowach była prowadząca "Dzień dobry TVN" nie zamierza więcej wdawać się w medialną polemikę z Tomaszem Lisem. Jeszcze kilka tygodni temu, krótko po wybuchu "afery obiadowej", Rusin otwarcie zastanawiała się jednak, czy warto "odpowiadać na prowokacje Lisa". Ewidentnie uznała, że jednak nie warto.
Kinga Rusin i Tomasz Lis przez kilka lat uchodzili w Polsce za dziennikarską "power couple". Pobrali się w 1994 roku, a ich ślub relacjonowany był nawet przez "Wiadomości" TVP - obydwoje pracowali wówczas w publicznej stacji. Para doczekała się dwóch córek, jednak związek nie przetrwał jednak próby czasu. Rozwód sfinalizowali w 2006 roku. Rok później Tomasz Lis stanął na ślubnym kobiercu z Hanną Smoktunowicz. Dziennikarka była wcześniej nie tylko przyjaciółką Kingi Rusin, lecz także świadkową na jej ślubie z Lisem.