Michał Koterski jest aktorem, w polskim show-biznesie gości od lat. Przez ten czas miewał różnorodne wzloty i upadki. 12 kwietnia odbyła się premiera jego książki pt. "Michał Koterski. To już moje ostatnie życie". Aktor opowiedział w niej o latach nieustannej walki z uzależnieniem. Już w wieku nastoletnim sięgał po używki, w najgorszej fazie był na dnie. Nie pomogło nawet wsparcie od najbliższych. Misiek Koterski wygrał z nałogiem. Niedawno świętował osiem lat życia w abstynencji. Aktor chętnie opowiada o własnych doświadczeniach, by ostrzec i dać nadzieję innym na zwycięstwo. W jednej z ostatnich rozmów otworzył się na temat relacji, jakie panowały w jego rodzinnym domu. Nie były one usłane różami.
Michał Koterski ostatnimi czasy cieszy się sporym zainteresowaniem medialnym. W trakcie rozmowy z Kubą Wojewódzkim odniósł się do Antoniego Królikowskiego, co ewidentnie nie spodobało się koledze z branży. Teraz wraca z kolejną porcją osobistych przemyśleń. Tym razem chodzi o jego rodzinny dom i relacje, jakie w nim panowały. W obszernym wywiadzie dla magazynu "Viva!" aktor został zapytany, czy kiedykolwiek przeprosił rodziców za swoje zachowanie w latach, w których pogrążony był w nałogu. Okazuje się, że Misiek Koterski próbuje odkupić swoje winy w inny sposób. Do oficjalnych przeprosin nigdy nie doszło.
Nie przeprosiłem... Cały czas w relacji z rodzicami występuję w pozycji dziecka. Moje przeprosiny objawiają się tym, że im w czymś pomagam, zapraszam do siebie na Wigilię, na moje premiery, widzą, jak się zachowuję, rozwijam, dbam o moją rodzinę. Może podświadomie uznałem, że to wystarcza… Na przeprosiny twarzą w twarz nigdy się nie zdobyłem. I nie wiem, czy się zdobędę. Takich deklaracji nie będę składał. To nie jest przypadek, że jeden z ostatnich kroków AA brzmi: "Zadośćuczyniliśmy osobiście wszystkim, których skrzywdziliśmy, z wyjątkiem tych przypadków, gdy zraniłoby to ich lub innych". Ja wciąż jestem na początku drogi trzeźwienia" - wyznał.
W dalszej części rozmowy, Misiek Koterski zagłębił się w atmosferę, jaka panowała w jego rodzinnym domu. Przyznał, że latami o wszystkie demony, z jakimi się zmagał, oskarżał rodziców. Nie był dla nich zbyt łaskawy, ale miał ku temu swoje powody. Napięcie spowodowane było chłodnym wychowaniem w dzieciństwie i brakiem obecności rodziców przy dorastającym dziecku. Aktor wprost mówi o traumie:
Przez lata oskarżałem rodziców, że popsuli mi życie. Nie zdałem w szkole, zatrzymała mnie policja, nie wyszło mi z dziewczyną, ćpałem - to była ich wina. Wykorzystywałem ich słabości, a oni to przyjmowali z pokorą. Byli dla mnie za dobrzy, bo chcieli mi wynagrodzić traumę dzieciństwa. Wbijałem im nóż w serce, traktowałem jak worek treningowy, ale byłem egoistą i nie chciało mi się o tym myśleć. Po latach zrozumiałem, że nie potrafili spełnić mojego jedynego marzenia: z dzieckiem trzeba być, okazywać mu czułość, bawić się z nim. Za to całe życie ich karałem - zdradził.
W wywiadzie dla magazynu "Viva!" temat rodzicielstwa okazał się kluczowy. Wszystko wskazuje na to, że Misiek Koterski nie zamierza popełniać podobnego błędu. Chce towarzyszyć synowi na każdym etapie rozwoju. Przyznał, że z małym Fryderykiem spędza każdą wolną chwilę.
Kiedy zmierzyłem się z tym, czego moi rodzice nie byli w stanie zrobić dla mnie, przełożyłem ten obraz na siebie i pomyślałem: Kurde, czy ja jestem dobrym ojcem? Czy wyrabiam się w moim rodzicielstwie? Jakie popełniam błędy? Nie wiem. Nie mam odpowiedzi na to pytanie. Staram się każdą wolną chwilę spędzać z moim synem - wyjawił.
W tej samej rozmowie aktor zdobył się na kolejną dozę przemyśleń. Tym razem były one skierowane w stronę wieloletniej partnerki i matki jego dziecka, Marceli Leszczak. Aktor zaznaczył, że wierzy w moc rodziny i stara się wiele dla niej robić. Jednak kiedyś nie dostrzegał, jak istotną rolę w ich związku odgrywa partnerka. Na sam koniec pojawiło się również nawiązanie do dzieciństwa aktora oraz jego relacji z rodzicami, której de facto zawsze mu brakowało. "Wierzę w rodzinę i mnóstwo rzeczy robię dla niej. Ale im dłużej jestem trzeźwy, tym więcej dostrzegam w sobie niedoskonałości. Na przykład widzę, że nie poświęcałem jej wystarczająco dużo uwagi. Nie byłem wrażliwy na Marcelę, na jej potrzeby. Umniejszałem jej rolę w naszym związku. Myślałem: Ja gram wielkie role, a ona wychowuje Fryderyka. Wiadomo, co jest ważniejsze... Nieprawda. Film dziś jest, jutro go nie ma. A wychowanie dziecka wpływa na całe jego życie. To jest najtrudniejsza praca. Książka pokazała mi, gdzie rodzice nie wyrobili się w moim dzieciństwie i jakie to było ważne - podsumował".