"Love Island". Niech ktoś zatrzyma tę karuzelę śmiechu. Chłop przebrany za babę udaje, że rodzi

"Love Island". Za nami obowiązkowy odcinek z "porodami" i "opieką" nad "dziećmi". Miernik żenady wysadziło poza skalę i już nawet widzowie sygnalizują, że era chłopów przebranych za baby minęła.

"Love Island" co sezon raczy widzów obowiązkowym elementem w postaci odcinka pokazującego uroki rodzicielstwa. Rolę dzieci pełnią plastikowe lalki, rolę rodziców - sparowani w kurorcie uczestnicy, na co dzień zajęci robieniem masy i opalenizny. Z każdym kolejnym sezonem pojawia się coraz więcej głosów, że ten pomysł jest zwyczajnie idiotyczny, a podpinanie mężczyzn pod elektrody rażące prądem jest tak głupie, że ręce opadają.

Zobacz wideo Klaudia El Dursi o "Love Island", "Love never lies" i Mai Bohosiewicz

Głupie, głupsze, "Love Island"

Widzowie "Love Island" to głównie kobiety, więc spektakl pod tytułem "Mężczyzna Rodzi" wyreżyserowano przede wszystkim dla nich. Panowie przebrali się w kuse ciuszki, umalowali, założyli też sztuczne brzuchy i na "porodówce" zostali przypięci do elektrod, wykorzystywanych niekiedy do symulowania bólu porodowego. Darli się wniebogłosy, choć głównie przez śmiech, a nie z bólu. Czy miało to bardziej służyć upokorzeniu uczestników, czy jednak dostarczeniu rozrywki - trudno powiedzieć. Po minach chłopaków i dziewczyn widać było, że nie wszyscy świetnie się bawią.

Komentujące widzki zwróciły też uwagę, że poród to nie jest taka bułka z masłem, z której wychodzi się po kilku minutach z uśmiechem na ustach i niemowlęciem na dłoni. To częściej niż rzadziej rzeź - zwłaszcza w warunkach polskiej, wiecznie niedofinansowanej i cierpiącej na braki kadrowe ochronie zdrowia.

Poród nie jest niczym zabawnym ani nawet fajnym! Jak widzę wymalowanego Mateusza na stole, to normalnie coś we mnie krzyczy. Jedno wielkie nieporozumienie. A ponoć całe "Love Island" ogarnia kobieta...
Żenujący pomysł z lalkami
Już dalibyście spokój z tą "zabawą", z kogo robicie idiotów?

Marta straciła dziecko, a produkcja urządza zabawy w dom

Dodatkowy niesmak wzbudziło zaangażowanie do takiej "zabawy" dziewczyny, która kilka odcinków wcześniej wyznała, że straciła ciążę. Jasne, wiedziała, do jakiego programu idzie i na pewno oglądała wcześniejsze edycje, gdzie też była "zabawa w dom". Na pewno dało się tak zmodyfikować scenariusz, żeby wszyscy czuli się komfortowo w takim odcinku. Dlaczego tego nie zrobiono?

Marta: Straciłam dziecko. "Love Island": Masz plastikowe!
 

Jednak najsmutniejszy jest fakt, że wciąż w XXI wieku w telewizji o ogólnokrajowym zasięgu uważa się przebranie chłopa za babę za szczyt jakościowego dowcipu. Tak, wiemy, że to "Love Island", a nie film Ingmara Bergmana, ale to naprawdę nie jest zabawne.

Więcej o: