"Love Island" co sezon raczy widzów obowiązkowym elementem w postaci odcinka pokazującego uroki rodzicielstwa. Rolę dzieci pełnią plastikowe lalki, rolę rodziców - sparowani w kurorcie uczestnicy, na co dzień zajęci robieniem masy i opalenizny. Z każdym kolejnym sezonem pojawia się coraz więcej głosów, że ten pomysł jest zwyczajnie idiotyczny, a podpinanie mężczyzn pod elektrody rażące prądem jest tak głupie, że ręce opadają.
Widzowie "Love Island" to głównie kobiety, więc spektakl pod tytułem "Mężczyzna Rodzi" wyreżyserowano przede wszystkim dla nich. Panowie przebrali się w kuse ciuszki, umalowali, założyli też sztuczne brzuchy i na "porodówce" zostali przypięci do elektrod, wykorzystywanych niekiedy do symulowania bólu porodowego. Darli się wniebogłosy, choć głównie przez śmiech, a nie z bólu. Czy miało to bardziej służyć upokorzeniu uczestników, czy jednak dostarczeniu rozrywki - trudno powiedzieć. Po minach chłopaków i dziewczyn widać było, że nie wszyscy świetnie się bawią.
Komentujące widzki zwróciły też uwagę, że poród to nie jest taka bułka z masłem, z której wychodzi się po kilku minutach z uśmiechem na ustach i niemowlęciem na dłoni. To częściej niż rzadziej rzeź - zwłaszcza w warunkach polskiej, wiecznie niedofinansowanej i cierpiącej na braki kadrowe ochronie zdrowia.
Poród nie jest niczym zabawnym ani nawet fajnym! Jak widzę wymalowanego Mateusza na stole, to normalnie coś we mnie krzyczy. Jedno wielkie nieporozumienie. A ponoć całe "Love Island" ogarnia kobieta...
Żenujący pomysł z lalkami
Już dalibyście spokój z tą "zabawą", z kogo robicie idiotów?
Dodatkowy niesmak wzbudziło zaangażowanie do takiej "zabawy" dziewczyny, która kilka odcinków wcześniej wyznała, że straciła ciążę. Jasne, wiedziała, do jakiego programu idzie i na pewno oglądała wcześniejsze edycje, gdzie też była "zabawa w dom". Na pewno dało się tak zmodyfikować scenariusz, żeby wszyscy czuli się komfortowo w takim odcinku. Dlaczego tego nie zrobiono?
Marta: Straciłam dziecko. "Love Island": Masz plastikowe!
Jednak najsmutniejszy jest fakt, że wciąż w XXI wieku w telewizji o ogólnokrajowym zasięgu uważa się przebranie chłopa za babę za szczyt jakościowego dowcipu. Tak, wiemy, że to "Love Island", a nie film Ingmara Bergmana, ale to naprawdę nie jest zabawne.