"Heaven in Hell" to kolejny polski firm erotyczny, który wyreżyserował Tomasz Mandes, odpowiedzialny również za "365 dni". Opowiada on historię romansu mężczyzny ze starszą od niego kobietą. W rolach głównych występują Magdalena Boczarska, która wciela się w rolę Olgi oraz Simone Susinna, znany z serii filmów opartych na trylogii Blanki Lipińskiej, grający Maksa. Karolina Korwin-Piotrowska, która często recenzuje filmy na swoim Instagramie, nie ma najlepszego zdania o produkcji.
Karolina Korwin-Piotrowska na początek poruszyła temat słabego scenariusza, dialogów i montażu.
Możesz nie mieć scenariusza, dialogi z "Trudnych spraw", zero historii, montażystę, który nie opanował podręcznika "nauka montażu filmowego w weekend", a mieć jedynie operatora, który wszystko pokaże wypucowane (rynek filmików reklamowych funduszy emerytalnych stoi otworem), umięśnionego Włocha, który czasem mówi i Katarzynę Sawczuk oraz niezawodną Magdalenę Boczarską, która i z betonu rolę zrobi i masz w Polsce "hit".
Dalej opisuje, co można by było zmienić, aby uratować film. Zdaniem dziennikarki przede wszystkim go skrócić, zmniejszyć liczbę zbliżeń, a także inaczej rozegrać to, co działo się między bohaterami.
Dwie godziny gniota mijają w męczarniach, a można było z tego zrobić kino, a nie zaangażowane i pseudo romantyczne soft porno. Gdyby ktoś to skrócił, zmniejszył chorobliwą liczbę zbliżeń (gotowe memy, może o to chodziło), dekorowanych muzyczką, dał bohaterom relacje i logiczne motywacje, np. ostatnią scenę matka:córka dał jednak bliżej, bo trudno przez cały film zastanawiać się, co do cholery jest z tą wiecznie nadętą córką, tym bardziej, że inne wątki kuleją, rozmywają się w pseudo artyzmie i nawet zimą są jakieś granice poznawania letnich atrakcji turystycznych na Helu.
Dziennikarka przywołuje film "Ostatni dzień lata" oparty na podobnej historii i ocenia go, jako nieporównywanie lepszy. Skrytykowała także grę aktorską Simone Susinny. Przy okazji przyznała, że Magdalena Boczarska i Katarzyna Sawczuk i tak robiły wiele, aby uratować produkcję.
Był taki film "Ostatni dzień lata" Konwickiego, z Ireną Laskowską i Janem Machulskim, piękna historia, na dwójkę aktorów, lato, plażę i różnicę wieku. Do dzisiaj niedościgniony. Z 1958 roku... Gdyby ktoś bowiem Boczarskiej i Sawczuk dał jako partnera aktora, a nie modela, którego zadaniem jest pokazanie klaty, marszczenie czoła i wykonanie serii ruchów kopulacyjnych, aktorki te mogłyby pokazać więcej, choć i tak, jako jedyne, próbują z tym "scenariuszem" zrobić cokolwiek.
Na koniec Korwin-Piotrowska stwierdza, że lepszym rozwiązaniem jest zakup wibratora niż wizyta w kinie, aby obejrzeć "Heaven in Hell".
A tak ten film jest zwyczajnie nudny; takie rzeczy tylko w Polandzie: nudny erotyk. Inne dzieła reżysera Mandesa bywały chociaż śmieszne, nikt ideologii do nich nie dorabiał, bzykanko, Włoch, zakupy, szampan, wiązanko, bzykanko i Lamparska, tu jest na poważnie, w związku z tym nieznośnie. Dramat. W dyskontach pojawiły się ostatnio w dobrej cenie masażery, które mogą pełnić funkcje wibratora. Lepiej to kupić zamiast biletu do kina. Przynajmniej efekt gwarantowany, bo nie ma nic gorszego niż nuda i smuta w łóżku. Tylko Boczarskiej żal... - podsumowuje.
Widzieliście "Heaven in Hell"? Jakie są wasze spostrzeżenia na temat filmu?