"Miał siedem lat, kiedy Michael Jackson go zgwałcił. Drugi miał dziesięć, kiedy to wszystko się zaczęło. (...) Puściliśmy z dymem reputację Jacksona" - tak o "Leaving Neverland" pisze w najnowszym felietonie dla "The Guardian" Dan Reed, reżyser dokumentu. Tłumaczy, dlaczego najnowszy, dopiero mający powstać film o Michaelu Jacksonie, skupiający się głównie na jego muzyce, jest zwyczajnie błędem w obliczu wszystkiego, co wiemy o muzyku.
Najnowsza produkcja o Michaelu Jacksonie może przypominać "Bohemian Rhapsody" z 2018 roku. Jednak Dan Reed wskazuje na podstawowy problem - film powstaje przy współpracy Johna Branca i Johna McClaina, zarządców majątku, jaki Jackson pozostawił po swojej śmierci. Szczegóły produkcji na razie nie są znane. Film ma dopiero powstać, ale pierwsze oficjalne informacje prasowe na jego temat wskazują, że będzie to głównie opowieść o trudach życia Jacksona i tego, jak tworzył muzykę. O wiele ciemniejszych sprawkach, jakich się dopuszczał w swoich rezydencjach, nie zamieszczono ani słowa, można zatem przypuszczać, że akurat ten temat w filmie będzie poruszony "przy okazji".
Dan Reed wprost mówi o "gloryfikacji gwałciciela dzieci":
Wygląda na to, że prasa, jego fani, wszyscy, którzy dorastali przy ukochanej muzyce Jacksona, są skłonni odłożyć na bok jego niezdrowe relacje z dziećmi, jeśli to pozwoli im wciąż obcować z muzyką. Mówię im: nawet jeśli nie wierzycie w ani jedno słowo ofiar i policji, jak wytłumaczycie niekwestionowany fakt, że Jackson przez lata spędził nieprzeliczone noce w łóżku w towarzystwie młodych chłopców? Co z nimi robił pod osłoną ciemności, w jednej z sypialni Neverland, z alarmem zamontowanym w korytarzu?
Twórcom nowego filmu powiem: jak pokażecie moment, w którym dorosły, 30-letni Jackson, bierze dziecko za rękę i prowadzi je do swojej sypialni? Jak pokażecie, co zrobił z nim potem? Co to wszystko mówi waszej widowni, milionom osób, które mają za sobą doświadczenia przemocy seksualnej w dzieciństwie? Powiem wam, co to mówi:
Jeśli pedofil jest wystarczająco bogaty i popularny, społeczeństwo mu wybaczy - zakończył brutalny felieton Dan Reed.
Trudno się z nim nie zgodzić, choć trzeba wziąć pod uwagę, że nadal o najnowszej produkcji nie wiadomo tak naprawdę nic, prócz tych dwóch rzeczy: pracują nad nią ludzie odpowiedzialni za to, jak wyglądał film o grupie Queen oraz ludzie zaangażowani w ochronę dorobku Jacksona. Czy będą mieli odwagę pokazać, co robił z dziećmi?
Dokument "Leaving Neverland" skupiał się na historii dwóch dorosłych już dzisiaj mężczyzn, którzy w dzieciństwie byli wykorzystywani seksualnie przez Michaela Jacksona. Wade Robson i James Safechuck ze szczegółami opisywali, co działo się za murami Neverland, rezydencji Michaela Jacksona, ale mimo to wielu fanów muzyka nie dawało im wiary. Choć powszechnie było wiadomo, że Michael Jackson objawiał - delikatnie mówiąc - niezdrową miłość szczególnie do młodych chłopców, fakt, że idol mógł któremuś wyrządzić krzywdę dla wielu był (i nadal jest) niewyobrażalny.
Michael Jackson zmarł w 2009 roku. Późniejsze procesy Robsona i Safechucka kończyły się brakiem rozstrzygnięcia z powodu braku wystarczających dowodów.