Richard Sandrak wyróżniał się na tle swoich rówieśników. Zaczął ćwiczyć w wieku zaledwie trzech lat. Będąc ośmiolatkiem już miał na koncie olbrzymie sukcesy i niebywałe tytuły. Został wówczas okrzyknięty "małym Herkulesem" i najsilniejszym chłopcem świata. Od tego czasu minęło ponad 20 lat, a wielu zastanawia się, jak teraz wygląda jego życie. Okazuje się, że sporo się zmieniło.
O Richardzie zrobiło się głośno w 2000 roku, kiedy wyczynami syna pochwalił się jego ojciec Pavel Sandrak. Mężczyzna był ukraińskim mistrzem sztuk walki i surowym trenerem ośmiolatka. Chłopiec ćwiczył po kilka godzin dziennie i przestrzegał restrykcyjnej diety. Lekarze alarmowali, że organizm dziecka nie jest przystosowany do tak wymagających treningów, ale uznany sportowiec nie chciał tego słuchać. Richard podnosił nawet 96 kilogramów i robił niesamowite postępy. Spekulowano, że miał podawane sterydy. Choć sylwetka dziecka wyglądała imponująco, w pewnym momencie jego stan zdrowia się pogorszył. Pavel załamał się, uciekł w alkohol, aż w końcu dopuścił się przemocy w domu. Wkrótce po tym trafił do więzienia. "Mały Herkules" wreszcie mógł wyznać bez obaw, czy chce nadal zajmować się kulturystyką.
"Mały Herkules" porzucił wyczerpujące treningi. Wygląda na to, że przestało mu to sprawiać radość, a może tak naprawdę nigdy jej nie sprawiało. Dziś jest już dorosły i prowadzi "normalne" życie. W kwietniu tego roku skończy 31 lat. Aktualnie dość trudno rozpoznać w nim chłopca sprzed lat. Richard nie chciał wiązać przyszłości z kulturystyką, ale jego obecne zajęcie wymaga sprawności fizycznej. Sandrak pracuje na planach filmowych jako kaskader w Universal Studios. Jest tym zafascynowany, jednak to nie wszystko. Drugą pasją mężczyzny jest... gotowanie. Wydał nawet własną książkę kucharską.
Tak "mały Herkules" wygląda po latach:
Więcej zdjęć znajdziesz w galerii na górze strony.