Waldemar Obłoza znany jest szerszej publiczności z "Na Wspólnej". Postać Romana, w którego się wciela, widzowie pokochali już dwadzieścia lat temu. Oprócz gry na planie aktor skupia się na pracy w teatrze, jednak utożsamiany jest przede z rolą w serialu. Teraz wyznał, że swego czasu bardzo mu to doskwierało.
Aktor udzielił wywiadu portalowi Plejada, w którym przyznał, że przez rolę w "Na Wspólnej" czuł się zaszufladkowany.
Mimo że na żadnym innym planie zdjęciowym nie czułem się tak dobrze, jak "Na Wspólnej", to wielokrotnie zastanawiałem się nad odejściem z serialu. Wydawało mi się, że za bardzo kojarzę się z moim bohaterem. [...] Natomiast zawsze, gdy dopadały mnie wątpliwości, starałem się zastanowić, co tak naprawdę mnie do nich doprowadziło. Czy szlachetne pobudki, czy może zwykła zawiść, chęć szerszego zaistnienia, rozbujałe ego? Z tyłu głowy miałem też to, że serial zapewnia mojej rodzinie bezpieczeństwo finansowe.
Obłoza podkreślił, że nie żałuje, iż został w produkcji.
Dziś cieszę się z tego, że gdy dopadały mnie chwile zwątpienia, nie podjąłem żadnych radykalnych kroków. Jest we mnie ogromna wdzięczność z tego powodu.
Aktor opowiedział też o współpracy z serialową żoną, czyli Aleksandrą Konieczną.
Przegadaliśmy przez telefon wiele godzin na temat tego, jak powinien wyglądać związek Romana i Honoraty. Chwilę po tym, jak zaczęliśmy kręcić wspólne sceny, zostaliśmy wezwani na dywanik do producentki Grażyny Kozłowskiej. Poproszono nas, żeby nas tak nie ponosiło i żebyśmy troszkę zluzowali środki aktorskie, których używamy, bo wykraczają one poza konwencję codziennego serialu.
Dodał również, że scenarzyści często biorą pod uwagę jego zdanie i słuchają pomysłów dotyczących losów Romana.