9 sierpnia 2001 roku Charles Ingram był przekonany, że odmienił swoje życie, zgarniając milion funtów w brytyjskiej edycji "Milionerów". Uczestnik teleturnieju nie wiedział jednak, że ukartowane przez niego oszustwo nie umknęło uwadze ani produkcji, ani innych zawodników. Sprawa zyskała międzynarodowy rozgłos, a Ingram nie tylko nie otrzymał nagrody, ale wraz z parą wspólników został skazany prawomocnym wyrokiem.
Podejrzeń wobec Ingrama twórcy programu nabrali jeszcze w trakcie rozgrywki. Uczestnik nie obawiał się podejmować dużego ryzyka i ze sporą pewnością odpowiadał niemal na wszystkie pytania - nawet, gdy twierdził, że nie zna poprawnej odpowiedzi. Sytuacja była na tyle niepokojąca, że Brytyjczyka przeszukano, jeszcze zanim opuścił telewizyjne studio. Nic jednak nie znaleziono.
Zagadkę pomógł rozwiązać inny uczestnik "Milionerów", który siedział obok Ingrama, oczekując na możliwość wzięcia udziału w grze. Zwrócił produkcji uwagę, że inny zawodnik zajmujący koło niego miejsce kaszle za każdym razem, gdy Ingram zastanawia się nad odpowiedzią. Twórcy teleturnieju po przeanalizowaniu nagrań zauważyli, że znacząco kaszlała także żona Ingrama znajdująca się wśród publiczności. To wystarczyło, aby cała trójka stanęła przed sądem za próbę oszustwa.
Charles i Diana Ingramowie zostali skazani na 18 miesięcy w zawieszeniu na dwa lata, a współpracujący z nimi Tecwen Whittock usłyszał wyrok 12 miesięcy w zawieszeniu na dwa lata. Uczestnik "Milionerów" nie otrzymał także nagrody, a dodatkowo został obciążony opłatami kosztów sądowych. Ingramowie cały czas utrzymywali, że są niewinni.
W 2006 roku, dwa lata od ogłoszenia wyroku, sprawę Charlesa Ingrama opisał dziennikarz Jon Ronson pracujący dla "The Guardian". Sądził on, że małżonkowie rzeczywiście mogą być niewinni. Dziennikarz, który obserwował proces w sprawie, zauważył bowiem, że za każdym razem, gdy na sali padała wzmianka o kaszlu, starsze osoby na widowni odruchowo zaczynały kasłać. Ronson w artykule sugerował, że Diana Ingram i Tecwen Whittock mogli kasłać bezwarunkowo, gdy słyszeli poprawną odpowiedź.
Zobacz też: Joanna Racewicz mknęła na spotkanie promujące jej książkę. Wjechał w nią samochód