Cate Blanchett to jedna z najlepszych i najbardziej rozchwytywanych aktorek świata. Jej kariera rozpoczęła się w 1993 roku i trwa do dziś. Jej pierwszą ważną rolą filmową była rola Elżbiety I w "Elizabeth". Australijska gwiazda największą sławę zyskała grając Galadrielę w trylogiach "Władca Pierścieni" i "Hobbit". Aktorka jest laureatką dwóch Oscarów: za drugoplanową rolę w filmie "Aviator" oraz pierwszoplanową w "Blue Jasmine". Mówi się, że jej najnowsza kreacja w produkcji "Tár" to prawdopodobnie kolejna nominacja do Oscara. Cate Blanchett zasugerowała w wywiadzie, że może to być jej ostatni występ na dużym ekranie.
Aktorka w najnowszym filmie "Tár" wcieliła się w postać Lydii Tár. To dramat psychologiczny przedstawiający upadek fikcyjnej kompozytorki i dyrygentki. Blanchett zdobyła za rolę z produkcji Złotego Globa dla najlepszej aktorki. 53-letnia gwiazda w rozmowie z "The Sunday Project" przyznała, że nie chce już więcej pracować. Czyżby powodem była emocjonalnie wyczerpująca rola?
Myślę, że to dlatego, że to była taka fizyczna rola, echa tego są nadal ze mną, że jestem jak wielu członków publiczności, potrzebuję czasu, aby to przetworzyć. Oczywiście mam szczęście pracować z kilkoma niesamowitymi reżyserami, którzy zmienili moje życie, ale kiedy wszystko łączy się w taki sposób, to rzeczywiście pozostaje z tobą. Więc nie chcę nigdy więcej pracować - dodała, śmiejąc się.
Z pewnością był to żart, jednak Blanchett, która pracuje w show-biznesie od trzech dekad, przyznała, że przez ostatnie cztery lata bardzo tęskniła za domem. Australijka obecnie mieszka w Los Angeles wraz z mężem Andrew Uptonem i ich czwórką dzieci.
Mam wielką obsesję, jak większość Australijczyków, na punkcie wody. Chcę być nad wodą, w wodzie. Chciałabym nauczyć się cierpliwości. Moja babcia była wspaniałą ogrodniczką, tak samo, jak moja mama, która mieszka z nami. Bardzo chciałabym spędzać czas w ogrodzie z mamą.
To brzmi jak plan na spokojną emeryturę.