"Dziewczyny z Dubaju" przyciągnęły tłumy do kin. Chociaż odniosły ogromny sukces, także finansowy, Doda utrzymywała, że nie zarobiła dużo na filmie. Piosenkarka produkowała go razem z byłym mężem, Emilem Stępniem, a za reżyserię odpowiadała Maria Sadowska. Doda jednak odcięła się od filmu po tym, jak nie została wpuszczona do studia, aby dokończyć montaż.
Zwolniłam się z funkcji prezesa, żeby nie brać odpowiedzialności za coś, na co nie mam żadnego wpływu (...) W momencie, kiedy oddałam ten film i poświęciłam mu dwa lata, tak naprawdę zostałam odsunięta od wszystkich decyzji i dystrybucji... nawet nie odsunięta, po prostu totalnie pomijana w tych decyzjach - mówiła w rozmowie z portalem Wirtualną Polską.
Piotr Krysiak, autor książki, na podstawie której powstał film, we wpisie na Facebooku stwierdził, że Doda otrzymała wynagrodzenie jako jedna z pierwszych osób i była to spora kwota.
Piotr Krysiak w swoim wpisie na Facebooku zarzucił Dodzie, że w wywiadach utrzymuje, że nie zarobiła na filmie.
Od dłuższego już czasu Dorota Rabczewska skarży się dziennikarzom, że mimo wysiłku, który włożyła i pracy przy filmie "Dziewczyny z Dubaju" nie dostała od Emila S. producenta dzieła ani złotówki. Tymczasem z dokumentów, do których dotarłem, wynika zupełnie co innego. Tymczasem aktorzy, technicy i produkcja faktycznie nie otrzymali wynagrodzeń za swoją pracę przy filmie. Niektórzy zresztą do dziś a inni otrzymali je dopiero po upublicznieniu tych informacji.
Podkreśla, że według jego źródeł, Doda otrzymała wynagrodzenie jako jedna z pierwszych. Dziennikarz miał dotrzeć do przelewów na kwotę prawie 270 tys. zł.
Tymczasem Dorota Rabczewska "Doda" otrzymała wynagrodzenie i to jako jedna z pierwszych. Dotarłem do dwóch przelewów, które na konto artystki wykonano z konta Spółki ENT ONE STUDIOS LTD na Malcie, która zresztą nigdy nie miała praw do produkcji "Dziewczyn z Dubaju". Pierwszy przelew na kwotę 108.000 PLN został wykonany 17 stycznia 2020 roku. Drugi przelew na kwotę 160.000 PLN został wykonany 1 marca 2020. W obu transferach w tytule wpłaty czytamy: "Zgodnie z umową z dnia 3 stycznia 2020 roku". (potwierdzenia przelewów w relacji).
Piotr Krysiak poprosił wokalistkę o komentarz. Według jego wpisu odpowiedziała na pytanie, czy dostała wynagrodzenie.
Na samym początku jakieś grosze jak ruszaliśmy z filmem, ale potem nic. No i nic po premierze. I nic z dystrybucji.
Dziennikarz śledczy opublikował fragmenty rozmowy z Dodą.
Mówisz dziennikarzom i mnie, że nic za ten film nie dostałaś. Ja tylko weryfikuję. Taka moja robota. Ty śpiewasz, ja piszę - powiedział do niej.
Gwiazda mocno odpowiedziała.
Czy ty sobie teraz ze mnie robisz jaja, czy uważasz, że przez dwa lata jako jedyna osoba na planie miałam pracować za darmo, nie koncertując i zawieszając wszystko? Reżyserka dostała pieniądze, aktorzy dostali pieniądze a producent kreatywny nie?
Na koniec Krysiak napisał, że Doda powiedziała, że nie powinien w ogóle jej pytać o takie rzeczy, zwłaszcza wieczorem, dzień przed koncertem.
Warto jednak zaznaczyć, że wokalistka w wywiadach podkreślała, że pieniędzy nie otrzymała już po premierze filmu, dlatego jego sukces nie przełożył się na jej finanse. Nie wspominała, że ogólnie nie zarobiła nic na produkcji.
Po wyjściu filmu nie zarobiłam na nim ani złotówki (...) Jeżeli producent dobrze się z tym czuje, nie dzieląc się ze mną przychodami z dystrybucji, to też nie mogę żyć tym żalem. Muszę iść dalej i chcę iść dalej - mówiła w rozmowie z Wirtualną Polską.
W rozmowie z Pomponikiem Doda dała do zrozumienia, że bardziej jest jej głupio z powodu tego, że osoby pracujące nad filmem nie otrzymały odpowiedniego wynagrodzenia.
Nie chcę mówić o finansach, zwłaszcza że wiemy, że okazało się, że Emil nie zapłacił wielu ludziom i po prostu jest mi wstyd i głupio przed nimi (...) - tłumaczyła w rozmowie z Pomponikiem.
Co o tym myślicie? Próbowaliśmy skontaktować się z wokalistką, jednak do momentu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.