Robert Gawliński od jakiegoś czasu mieszka w Grecji, gdzie kilka lat temu kupił tam dom. Wraz z żoną przeprowadzili się za granicę podczas pandemii koronawirusa. Zamrożenie gospodarki sprawiło, że muzyk zajął się uprawą oliwek i został rolnikiem. To właśnie tam wraz z bliskimi spędzi Boże Narodzenie. Niestety, w wywiadzie z "Faktem" lider Wilków przyznał, że w tym roku stracił rodziców.
Choć państwo Gawlińscy przebywają za granicą, to zachowają polskie tradycje, ubrali także wielką choinkę. Pani domu przygotowała typowe potrawy świąteczne m.in. bigos. Ten czas spędzą rodzinnie, z synami i ich dziewczynami. Mimo to muzyk nie będzie czuł się do końca szczęśliwy:
Mama Moniki nie przyjedzie, bo nie jest podróżniczką. Ale za są to Skype'y i będziemy się widzieć na żywo i składać sobie życzenia. W tym roku moi rodzice odeszli. To dla mnie smutny rok - wyznał w rozmowie z tabloidem.
Następnie przyznał, że choć jest dorosły, to strata mamy i taty mocno go uderzyła.
Dlatego chciałbym, żeby ten rok już się skończył. Niby jesteśmy dorośli, ale jednak jak się traci rodziców, coś się kończy. Coś znika. A jak się w krótkim czasie traci oboje rodziców, to jest duży smutek - dodał.
Na szczęście w tym trudnym czasie Robert Gawliński może liczyć na wsparcie żony Moniki, która - jak wielokrotnie podkreślał - jest jego miłością życia. "My nie bardzo potrafimy żyć bez siebie. Jesteśmy cały czas razem jak takie bliźnięta syjamskie" - wyznał w tej samej rozmowie.