Julia Wieniawa udzieliła "Vivie!" wywiadu, w którym mówiła o feminizmie. Wygląda na to, że wokalistka niekoniecznie rozumie to pojęcie.
Julia Wieniawa w 2019 roku pozowała dla "Vivy!". Teraz pochwaliła się na Instagramie, że po raz kolejny znalazła się na okładce najnowszego numeru.
Po krótkiej przerwie znów jestem dziewczyną z okładki.
Wokalistka chwaliła się nie tylko sesją zdjęciową, której była bohaterką, ale też wywiadem. Ten w dużej mierze dotyczył feminizmu. Jest on pojęciem szerokim i dotyczy wielu problemów, ale jego najważniejszym celem jest utrzymywanie równości płci i to na wielu poziomach: politycznym, ekonomicznym, osobistym i społecznym. Tymczasem Julia Wieniawa posługiwała się stereotypami i wykazała się ignorancją. Omawiając problem, skupiła się głównie na związkach i niezależności finansowej.
Bardzo nie lubię skrajności i nie lubię skrajnego feminizmu. Ale tak, jestem feministką. Raczej intuicyjną niż ideologiczną. Cenię sobie związek i mojego ukochanego, ale zawsze sobie poradzę bez faceta. Uważam, że kobiety nie powinny uzależniać swojego szczęścia od drugiej osoby, w tym faceta. Powinniśmy zawsze dążyć do tego, żeby być niezależne finansowo, duchowo i psychiczne. Jak się nauczymy być szczęśliwe same ze sobą, będziemy szczęśliwe w związku - czytamy.
Nie brakowało też stwierdzeń, które z powodzeniem można znaleźć w publikacjach dotyczących coachingu:
Jeśli będziemy kochały siebie, będziemy umiały kochać innych. To jest podstawa. Facet może być cudownym dopełnieniem naszego szczęścia - opowiadała.
Wieniawa sugerowała też, że nierówności płacowe jej nie interesują, bo... jest zadowolona z wynegocjowanych stawek.
W kwestiach zawodowych jestem feministką. Od dawna mam ustalone własne stawki, które mnie satysfakcjonują, więc nie obchodzi mnie, ile za to samo dostają faceci - stwierdziła.
Chwilę później chyba się zreflektowała, bo dodała:
Ale otaczają mnie kobiety, które zarabiają dużo mniej od mężczyzn na tych samych stanowiskach. W dzisiejszych czasach to absurd.
Na tym jednak nie koniec. Wieniawa pomyliła bowiem feminizm z dobrym wychowaniem, bo podkreśla, że lubi kiedy partner otworzy jej drzwi czy zaprosi na randkę.
Jestem za równouprawnieniem, ale nie należę do grona kobiet, które krzyczą, że mężczyźni są najgorsi i niech zapanuje "Seksmisja". Lubię, jak mój chłopak otwiera mi drzwi, kupuje kwiaty, pomaga założyć płaszcz i zaprasza na kolacje. Najważniejszy jest balans - czytamy.
W tym samym wywiadzie Wieniawa narzekała na celebryctwo oraz fakt, że jest spłycana.
W Polsce ładna dziewczyna, która fajnie się ubiera, a na dodatek ma "drogą torebkę", z definicji jest po prostu głupia (...). Nie rozumiem, dlaczego muszę wyzbyć się swojej zmysłowości i kobiecości, żeby być poważnie traktowana? Nie zgadzam się z tym.
Generalizowała również, że w Polsce ludzie są "przepełnieni żółcią i zawiścią".