Nie milkną echa wywiadu, którego Sebastian Fabijański udzielił portalowi Pudelek. W półgodzinnej rozmowie wyjawił kulisy rozpadu jego związku z Julią Kuczyńską i afery z Rafalalą. Aktor przyznał również, że w mieszkaniu transpłciowej celebrytki znalazł się po zażyciu narkotyku, który połączył z lekami, w związku z czym nie pamięta przebiegu wieczoru.
Nie jest tajemnicą, że rozprowadzanie i posiadanie narkotyków jest w Polsce nielegalne. Publiczna wypowiedź Sebastiana Fabijańskiego, w której wyznał, że zażywał zabronione prawnie środki odurzające, budzi więc mieszane uczucia. Serwis Plejada skontaktował się z prawnikiem, który wyjaśnił, jakich konsekwencji prawnych może spodziewać się aktor:
Musimy wyjść od założenia podstawowego, czyli odczarować przyznanie się. Przyznanie się nie jest królową dowodów, tylko w filmach czekamy na moment, w którym zrobi to sprawca. Musimy także odróżnić wszystkie wypowiedzi, które są w świecie medialnym, bo one mogą być też kreowaniem jakiegoś wizerunku - mówił prawnik.
Mecenas Mariusz Paplaczyk z kancelarii adwokackiej Wiza Paplaczyk podkreślił, że informacje tego typu mogą jedynie stanowić dla organów władzy wskazówkę, gdyby ta chciała poszukać pełnoprawnych dowodów łamania prawa:
Wyznanie aktora na temat jego przeszłości nie będzie oznaczało wprost postawienia zarzutów, ale może zachęcić organy ścigania do ustalenia, czy rzeczywiście taki nielegalny czyn ma miejsce.
Ekspert jest zatem pewien, że szczere wyznanie aktora nie grozi mu wszczęciem postępowania w tej sprawie. Potrzebne są wszak silne dowody. Słowa aktora takiej wartości nie mają. Myślicie, że Sebastian Fabijański odetchnie z ulgą?