Więcej miłosnych historii znanych osób znajdziesz na Gazeta.pl.
Ikona telewizji, prowadząca festiwale w Polsce i kapitan jachtowy, pierwszy Polak, który dwukrotnie opłynął samotnie kulę ziemską. Bogumiła Wander poznała Krzysztofa Baranowskiego przypadkiem, a pierwsze słowa z przyszłym mężem zamieniła, kiedy czekała na taksówkę. Jak wygląda historia miłości dwóch różnych światów, które wzajemnie się przyciągnęły?
Bogumiła Wander była żoną Zbigniewa Żołędziowskiego, z którym w 1975 roku doczekała się syna Marka. Pięć lat później poznała Krzysztofa Baranowskiego. I choć od razu wpadli sobie w oko, to droga do miłości była dużo bardziej kręta. Okazja do rozmowy pojawiła się, kiedy Wander pewnego dnia czekała na taksówkę przy ulicy Woronicza. Wtedy podszedł do niej Baranowski i zapytał, gdzie może ją podwieźć.
Wtedy do głowy nam nie przyszło, żeby coś "kombinować" razem. Łączyła nas wzajemna fascynacja, ale poznaliśmy się tuż przed moim wyjazdem z mężem do Brukseli w 1979 roku. Stamtąd pisał do mnie piękne listy na poste restante. Jeden był wyjątkowy. Wróciłam z Brukseli, zadzwoniłam, żeby mu podziękować za niego, spotkaliśmy się, no i tak się wszystko zaczęło - wspominała Wander po latach.
Krzysztof Baranowski w wywiadach często wracał pamięcią do pierwszej randki z Bogumiłą Wander. W rozmowie z serwisem Pomponik powiedział, że choć nie potrafi sobie przypomnieć, w co była ubrana, to doskonale pamięta, że zamówiła pstrąga, którego z wrażenia nie jadła.
Byłem tak podekscytowany, że nic nie pamiętam. Oprócz tego, że zamówiła pstrąga i go nie jadła. Później tłumaczyła, że z wrażenia. Nasze przejażdżki samochodem wciągały nas coraz bardziej. Ale wciąż byliśmy na "pan", "pani". Bogusia opowiadała o sobie, a mnie podobała się coraz bardziej. Beznadziejna sytuacja. Ona miała męża i syna, ja żonę i dwójkę dzieci - wspominał podróżnik.
Wzajemna fascynacja była jednak tak duża, że obydwoje nie mogli odmówić sobie kolejnych spotkań. Pewnego razu kupili szampana, dwa kieliszki i wyjechali w pole. Wtedy żeglarz wyciągnął butelkę i zaproponował, aby mówili do siebie po imieniu, a po chwili pocałował sympatię. Choć nic nie zapowiadało dalszego ciągu, los chciał inaczej.
Z czasem połączyło ich wielkie uczucie, z którym czekali aż dziesięć lat. Bogumiła i Krzysztof zadecydowali bowiem, że nie będą oficjalnie razem, dopóki ich dzieci nie dorosną. Dopiero w 1989 roku rozpoczęli wspólne życie, kiedy po wieloletniej batalii z mężem Bogumiła Wander uzyskała rozwód. W programie "Uwaga!" gwiazda telewizji powiedziała:
On na mnie czekał dziesięć lat. Niech mi pani pokaże mężczyznę, który będzie tak cierpliwie czekał na kobietę. Jedną z najwspanialszych cech Krzysztofa jest właśnie jego cierpliwość. (...) Ja byłam emocjonalnie związana z dzieckiem, jak każda matka zresztą i pewne sytuacje trzeba było zaakceptować. Wydaje mi się, że łączyło nas i wciąż łączy bardzo głębokie i dojrzałe uczucie - przyznała.
Baranowski przyznał zaś, że obydwoje są tak różnymi ludźmi, że ich miłość w teorii nigdy nie powinna się wydarzyć. Dzielą ich poglądy, stosunek do używek, a nawet kolor ulubionego wina. Mimo to odnaleźli wspólny język, a przeciwieństwa stały się polem wzajemnej fascynacji.
My z Bogusią żyjemy w zupełnie różnych światach. To, że się kochamy, jest fenomenem, ponieważ w gruncie rzeczy nic nas nie powinno łączyć. Ona pije czerwone wino, a ja białe, ona pali papierosy, a ja nie. Mamy inne usposobienie, inne poglądy. A jednak nie umielibyśmy bez siebie żyć - zaznaczył pisarz w rozmowie z "Vivą!"
Niestety, szczęście pary zostało zakłócone przez chorobę Alzheimera, na którą w ostatnich latach zapadła Bogumiła Wander. Ikona telewizji od dwóch lat przebywa w specjalistycznym ośrodku w podwarszawskim Konstancinie. Jej mąż w jednym z wywiadów wyznał, że już go nie poznaje i niemal całkowicie straciła kontakt z rzeczywistością. Mimo to wciąż ją odwiedza i ma nadzieję, że częste wizyty przypomną jej o wielkiej miłości, jaką jeszcze niedawno dzieliła z podróżnikiem.
Bogusia żyje już w innym świecie. Oddałbym wszystko, by mnie pamiętała. Kiedyś wydawało mi się, że przetrwam każdy życiowy sztorm. Teraz coraz trudniej jest mi w to wierzyć... - komentował Baranowski Pomponikowi.