Krzyki i napad paniki w "Sprawie dla Reportera". Mecenas powiedziała matce chorego chłopca, że powinna poddać się aborcji

W "Sprawie dla reportera" padły okrutne słowa mecenas Marii Wentlandt-Walkiewicz w kierunku matki ciężko chorego dziecka. Nie obyło się bez krzyków oraz ataku paniki.

Więcej informacji na temat programów telewizyjnych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Gośćmi ostatniego odcinka "Sprawa dla reportera", który został wyemitowany na antenie TVP 9 grudnia, byli Ewelina i Przemysław Kopczewscy ze swoim chorym synem Erykiem. 8-letni chłopiec urodził się z bardzo skomplikowaną wadą, niedorozwojem lewej części serca. O chorobie syna rodzice dowiedzieli się w 20. tygodniu ciąży. Mieszkali wówczas w Londynie, gdzie zabieg usunięcia ciąży jest legalny, jednak od początku wiedzieli, że nie zdecydują się na aborcję i będą walczyć o zdrowie dziecka. Młode małżeństwo poprzez udział w kontrowersyjnym programie TVP, pragnęło uzyskać pomoc finansową na leczenie syna w USA. 

Mecenas Wentlandt-Walkiewicz w "Sprawa dla reportera" posunęła się za daleko 

Format "Sprawa dla reportera" od lat budzi kontrowersje opinii publicznej. Ostatnie wydarzenia, które miały miejsca podczas emisji 831. odcinka, są idealnym przykładem tak złej renomy programu. W jednym z odcinków Elżbieta Jaworowicz gościła małżeństwo z poważnie chorym synem. W momencie przedstawiania gości, głos zabrała pani mecenas Maria Wentlandt-Walkiewicz. Przerwała ona prowadzącej, aby wygłosić swoje mało empatyczne przemówienie.

Ja nie mogę patrzeć na Eryka, bo on cierpi. I temu dziecku bezapelacyjnie trzeba pomóc. Co do tego nie mam żadnych zastrzeń  - zaczęła Walkiewicz.

W dalszej części wypowiedzi, powiedziała matce chorego dziecka, że lepiej byłoby dla niego, gdyby ta w czasie ciąży zdecydowała się na aborcję.

Ale matka, która kocha dziecko, to musi się zastanowić, jaki mu ewentualnie gotuje los. I wie pani co, zastanawiam się, czy jako matka wtedy nie podjęłabym innej decyzji. Bo kocham dziecko, przepraszam, i nie chciałabym, żeby na moim dziecku eksperymentowano.

Próbowano przerwać mecenas. Ostatecznie na słowa kobiety zareagowała matka chłopca, która powiedziała, że nie poddała się aborcji, bo później nie potrafiłaby spojrzeć sobie w oczy. Wówczas prawniczka odparowała:

A ma pani sumienie spojrzeć w oczy cierpiącemu dziecku?

Atmosfera w studio robiła się coraz gęstsza. Goście zaczęli się przekrzykiwać. W końcu matka dziecka odpowiedziała Walkiewicz:

Moje dziecko jest szczęśliwe.

Słowa mecenas i dalszy, nerwowy przebieg rozmowy w studio spowodowały, że Ewelina Kopczewska zaczęła krzyczeć, a później doświadczyła ataku paniki. Nikt w studio jej nie pomógł. Elżbieta Jaworowicz mówiła tylko:

Dlaczego pani krzyczy? - pytała, a później dodał: Niech się pani uspokoi.

Wcześniej kobieta przyznała, że żadna z klinik w Polsce nie chciała podjąć się leczenia chłopca. W programie jeden z lekarzy twierdził, że kolejne badania pokażą, czy operacja jest możliwa. Ta daje chłopcu 50 procent szans na przeżycie.  

'Sprawa dla reportera''Sprawa dla reportera' Fot. 'Sprawa dla reportera'/ TVP.VOD.PL

Internauci reagują po emisji 831. odcinka "Sprawy dla Reportea"

Po emisji programu w internecie zawrzało. Część osób uznało słowa mecenas za nieodpowiednie i nie na miejscu. Wskazywali, że to kobieta ma prawo decydować czy chce czy nie chce ewentualnej aborcji, a gościni odcinka skorzystała z tego prawa i zdecydowała urodzić syna. Podkreślali, że mówienie matce chorego dziecka po tym jak je urodziła, że powinna poddać się zabiegowi przerwania ciąży, jest pozbawione empatii.

Taki apel do red. Jaworowicz - myślę że pani "mecenas" swoim zachowaniem wobec rodziców bohatersko walczących o zdrowie syna, brakiem empatii i jakiejkolwiek przyzwoitości wykluczyła się z grona osób, które powinny uczestniczyć w programie - grzmiali.
Wierzę, że pani Jaworowicz coś z tym zrobi. 
Nie ma nic gorszego niż to, gdy ktoś podcina skrzydła rodzicom (i to w tak okrutny sposób), którzy walczą o życie swojego dziecka przez tyle lat, którzy pokonali wiele przeciwności i będą musieli zmierzyć się z kolejnymi - czytamy w komentarzach na jednym z oficjalnych fanpage'y TVP. 

Świadkiem części tej kłótni był mały Eryk i bohater następnego reportażu - kilkuletni Filip. Chłopcy w pewnym momencie nie byli widoczni w kadrze, prawdopodobnie nie  widzieli więc napadu paniki Eweliny Kopczewskiej. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.