O Barbarze Kurdej-Szatan ostatnimi czasy jest coraz głośniej, a to za sprawą afery, którą aktorka wywołała wulgarnym wpisem na temat Straży Granicznej. Przypomnijmy, że celebrytka nazwała strażników mordercami. Sama zainteresowana szybko przeprosiła i usunęła wpis, jednak to nie uchroniło jej przed konsekwencjami. Spadła na nią ogromna fala hejtu. Co więcej, sam Jacek Kurski, osobiście na Twitterze zwolnił ją z "M jak miłość".
Dla Kurdej-Szatan to niełatwy medialny czas, jednak ta mimo wszystko nie postanowiła usunąć się w cień, aby sprawa przycichła. Wręcz przeciwnie. Aktorka udziela wywiadu za wywiadem. Po miłej rozmowie z Magdą Mołek czy Kayah, przyszedł czas na nieco bardziej kąśliwe spotkanie ze Sławomirem Jastrzębowskim.
Barbara Kurdej-Szatan była gościem programu "Salon 24". Prowadzący rozmowę - Sławomir Jastrzębowski, zarzucił aktorce, że poprzedni jej wywiad z Magdą Mołek wyglądał na ustawiony, czemu aktorka szybko zaprzeczyła. Jednak to inny zarzut zbulwersował ją najbardziej. Dziennikarz stwierdził, że ta razem z innymi celebrytami, wspierają się w poglądach, nie mając pojęcia o tym, co dzieje się poza "warszawką". To zdenerwowało aktorkę.
Ale o czym pan mówi?! Wychowałam się na blokowisku, miałam długi, problemy z pieniędzmi. Każdy z nas ma jakieś doświadczenia i to, że teraz pracuję w telewizji… - powiedziała.
Przy okazji odniosła się do propagandowego materiału na jej temat w białoruskiej telewizji.
Gdyby nie narobili afery z tego wpisu, to białoruskie media by nawet tego nie dostrzegły. Winna jestem ja, dlatego to od razu wykasowałam i przeprosiłam. A mimo to cała nagonka się nie skończyła - podsumowała.
Barbara Kurdej-Szatan żałuje użytych wulgaryzmów wobec strażników, jednak nie zmienia poglądów w sprawie sytuacji na granicy.
Cały wywiad aktorki zobaczycie poniżej.