Bądź na bieżąco. Więcej ciekawych artykułów o gwiazdach i show-biznesie przeczytasz na Gazeta.pl.
Jakiś czas temu do mediów dotarły informacje, że księżna Charlene przez pół roku była poddawana leczeniu w Południowej Afryce. Opinii publicznej przekazano, że chodzi o operacje związane z infekcjami uszu, gardła i nosa. Niedawno książę Albert przyznał, że obecny stan żony również wymaga hospitalizacji, ze względu na wycieńczenie emocjonalne i fizyczne. Teraz, kiedy trafiła na leczenie z dala od rodziny, dzieci nie kryją, że za nią tęsknią.
Jak donosi "Daily Mail", księżna Charlene i książę Albert mieli podjąć decyzję o wysłaniu jej do zamkniętego ośrodka. Jak oświadczył Grimaldi, powrót do zdrowia zajmie co najmniej kilka tygodni. W wywiadach wyjaśnił, że jego żona, sama przyznała, że potrzebuje pomocy. Nie ujawnił szczegółów choroby, ale wykluczył raka i koronawirusa. Wskazał na problemy ze zdrowiem psychicznym, mówiąc, że "była przytłoczona i nie mogła stawić czoła oficjalnym obowiązkom, życiu w ogóle, a nawet życiu rodzinnemu".
W rozmowie z magazynem "People" książę Albert powiedział, że spotkanie rodzinne w Monako w zeszłym tygodniu początkowo przebiegało całkiem dobrze, ale później było oczywistym, że Charlene potrzebuje odpoczynku. W międzyczasie ujawnił też, że Gabriella i Jacques będą odwiedzać mamę, gdy tylko otrzymają zgodę od lekarza prowadzącego.
Podczas obchodów święta narodowego pociechy Charlene pojawiły się, trzymając transparenty, które w tłumaczeniu na język polski oznaczały: "Tęsknimy za tobą, mamo". Za to książę Albert przyłożył rękę do serca i patrzył, jak jego dzieci podnoszą transparenty ze wzruszającymi wiadomościami.