Doda jako producent kreatywna filmu "Dziewczyny z Dubaju" nie ukrywała, że poświęciła produkcji ponad rok ze swojego życia. Artystka nie spodziewała się, że w czasie, gdy długo zapowiadany film niebawem ujrzy światło dzienne, ona będzie zmuszona toczyć medialną walkę z byłym mężem, Emilem Stępniem. Na Instagramie ujawniła, jak wygląda oficjalny plakat i dlaczego odcięła się od produkcji.
Więcej o konflikcie Dody i Emila Stępnia przeczytacie na Gazeta.pl.
Film "Dziewczyny z Dubaju" będzie można oglądać w kinach już od 26 listopada. Doda pokazała na Instagramie plakat promujący produkcję. Na pierwszym planie widać aktorka, Giulio Berutti leżącego w otoczeniu trzech pięknych kobiet, wśród satynowej pościeli i fruwających banknotów. Artystka opisała kulisy powstawania plakatu.
Przedstawiam wam plakat stworzony przez fotografkę, na którą polowałam przez wiele lat i zawsze marzyłam z nią współpracować. Jestem zachwycona efektem. Chciałam powiedzieć, że praca na planie tego plakatu była wspaniała i bardzo radosna. Mimo że układanie boskich nóg aktorek przez godzinę, smarowanie ich oliwką, oraz rzucanie pieniędzmi z góry nie należy do najłatwiejszych - Giulio Berruti jak zawsze miał najwygodniej. Musiał tylko nie spalić cygarem dolarów i nie zasłaniać nim swojej sexy twarzy. Tym postem chciałabym zakończyć etap mojej promocji i pracy, nad tym wspaniałym filmem - zaczęła artystka.
W dalszej części wpisu Dorota wyjaśniła, że nie pojawi się na premierze.
Na podziękowania dla mojej ekipy jeszcze przyjdzie czas. Niestety tutaj, nie na premierze. Premiera to czas celebracji, szczęścia, świętowania wspólnego sukcesu. Ponieważ wciąż dostaję wiadomości, że powinnam się tam pokazać, żeby wesprzeć kobiety, które czują się słabsze, postanowiłam ostatni raz przekazać co czuję i zamknąć ten temat - pisze.
Doda nie chce, by skandal z nią i jej byłym mężem w roli głównej odwrócił uwagę od filmu i aktorów. Powodów na swoją nieobecność ma kilka. Jednym z wielu jest to, że niektóre osoby pracujące nad filmem w dalszym ciągu nie dostały zapłat. Podkreśla, że w jej i Marii Sadowskiej ocenie, film w dalszym ciągu jest niedokończony. Głównym powodem jest jednak to, że nie wyobraża sobie stanąć obok Emila Stępnia, który w ostatnich tygodniach nie szczędził w jej stronę przykrych słów:
1) Nie chcę żeby moja osoba i ten żenujący skandal (który jest w mojej ocenie antyreklamą - co się okaże na dniach) odwracał uwagę od aktorów i reżyserki. 2) Nie przyjdę na premierę filmu, skoro ludzie, którzy ze mną pracowali nad nim, nie dostali za to wynagrodzenia (warto przeczytać post Piotra Krysiaka na Facebooku - autora książki Dziewczyny z Dubaju). 3) Nie będę podpisywać się i brać odpowiedzialności za film, którego reżyserka Maria Sadowska nie mogła dokończyć. 4) Zostałam publicznie obrażona, a moja praca i umiejętności zdyskredytowane i niedocenione. Nie będę stać tam obok człowieka, z którego ust te słowa padły i się szczerzyć do obiektywów - kontynuuje Doda.
Na zakończenie napisała, że życzy filmowi wielu sukcesów, ale definitywnie kończy z nim swoją przygodę.
Obiecałam sobie, że już nigdy nie będę przyklejać sztucznego uśmiechu do mojej smutnej twarzy. Życzę filmowi samych sukcesów, bo wiem, że suma summarum zrobi wiele dobrego i pomoże wielu młodym ludziom. Wiem, że będzie też wspaniałą trampoliną i szansą dla wielu aktorów, którzy w nim zagrali. Wierzę, że publiczność go pokocha, tak jak pokochałam go ja. I’m OUT, dziękuję wam za wsparcie - czytamy.
Zamierzacie wybrać się do kina?