Piotr Galiński poświęcił się pracy sędziego i choreografa. W międzyczasie spełniał się też w innej pasji - gotowaniu. Po tym, jak w 2007 roku wydał książkę kucharską, otrzymał własny program kulinarny zatytułowany "Taniec z garami". W 2016 roku był uczestnikiem "Top Chefa" w Polsacie, w której jednak nie osiągnął spektakularnego sukcesu - zajął ósme, na 13, miejsce.
Dziś Piotr Galiński zajmuje się czymś zupełnie innym. W latach 90. kupił ziemię i stworzył tam swój raj. Obecnie prowadzi gospodarstwo "Pod Kogutem", gdzie podróżni mają okazję odetchnąć świeżym powietrzem i poprzyglądać się życiu obecnych tam zwierząt. Były juror szczególnie interesuje się kurami i to właśnie im poświęca najwięcej uwagi.
Podobają mi się te dwa światy - tańca i wsi. O godzinie dziewiątej pracuję jeszcze przy kurach, o 11 wsiadam w samochód, bo o 16 zaczynam próby w Warszawie. Możliwość łączenia tych dwóch światów to chyba moje szczęście. I czasami przekleństwo - mówił w "Dużym Formacie".
Choć Galiński działkę pod Mrągowem ma już długie lata, a od show biznesu odsunął się dawno temu, wciąż znajdą się przyjezdni, którzy liczą na zdjęcie z byłym jurorem "Tańca...". A on tego bardzo nie lubi.
Traktują mnie jak trofeum. Mówią: "Mam już fotkę domu Lewandowskiego, mam i Mellera, a teraz mam i pana - mówił.
Tancerz zaznaczył jednocześnie, że absolutnie nie planuje powrotu do mediów. Udział w programach był tylko "miłym epizodem" w jego życiu.