Miesiąc temu w relacjach na Instagramie Anna Skura ze smutkiem opowiadała o poważnej operacji piersi. Miała ona uratować jej zdrowie, ale też sprawić, że nie będzie wyglądała jak dotychczas. Było to jednak konieczne po wcześniej przebytym zabiegu modelowania piersi. W rozmowie z WP Kobieta influencerka poruszyła ten temat.
Na samym początku wywiadu Anna Skura zaznaczyła, że wszystko zaczęło się pięć lat temu. Chciała wtedy poprawić wygląd swoich piersi i zdecydowała się to zrobić za pomocą zabiegu z zakresu medycyny estetycznej. Lekarz, do którego się wtedy udała, polecił jej Aquafilling.
Zabieg miał być całkowicie bezpieczny, nieinwazyjny, wybrałam go pod wpływem autorytetu, został wykonany w profesjonalnej klinice pod skrzydłami znanego chirurga. Nie miałam podstaw podejrzewać, że coś pójdzie nie tak - wspomniała serwisowi.
Z czasem jednak okazało się, że wspomniana metoda nie jest wcale taka bezpieczna, za jaką ją niegdyś uważano i powoduje różnego rodzaju powikłania. Można do nich zaliczyć, chociażby stany zapalne i uszkodzenia tkanki. W niektórych przypadkach mogło nawet dojść do sepsy i śmierci. Dlatego też konieczne było usunięcie u Skury preparatu, który został jej niegdyś zaaplikowany podany podczas zabiegu. Influencerka miała świadomość, że czeka ją poważna operacja i długo zwlekała z podejściem do niej.
Dziesięć razy łatwiejsze było dla mnie wyskoczenie z samolotu z wysokości czterech tysięcy metrów ze spadochronem niż położenie się na stół operacyjny. (…) Świadomość, że będę okaleczona, a moje piersi zdeformowane okazała się dla mnie bardzo trudna - powiedziała WP Kobiecie.
Po wszystkim konieczne było ponowne udanie się do szpitala. Zrobił się jej bowiem krwiak. Skura jest obecnie w trakcie rekonwalescencji po operacji, która zmieniła całkiem jej dotychczasowy rytm życia. Na szczęście po wszystkim mogła liczyć na wsparcie bliskich jej osób. Jednak i tak było ciężko. Podczas pierwszych zmian opatrunku bała się na siebie spojrzeć. Zdecydowała się na to tylko jeden raz i przeraziło, ją to, co zobaczyła. Gdy więc lekarze opiekujący się nią cieszyli się, że rany dobrze się goją, Skura nie mogła pogodzić się z wyglądem po operacji.
Wiedziałam, że będzie źle, ale nie sądziłam, że aż tak. (…) Deformacje, rany, blizny - wytłumaczyła.
Specjaliści będą cały czas monitorowali, czy preparat, który był usuwany z jej ciała, ponownie się nie gromadzi. Skura dopiero teraz zdecydowała się wspomnieć o dawnym zabiegu.
Sama nie stała się nagle przeciwniczką operacji plastycznych. Radzi jednak, by przed podjęciem decyzji dokładnie sprawdzić wszystko.