Tiktokerka Tasha, znana pod nazwą tishtoking, w jednym z nagrań zajęła się związkiem księżnej Kate i księcia Williama. Chodziło dokładnie o kwestie romansów księcia, o których w przeszłości rozpisywały media. Szczególną postacią ma być Rose Hanbury, która miała istotnie zakręcić w głowie Williamowi.
Tasha przedstawia sytuację w taki sposób: William najpierw miał mieć romans z Jeccą Craig. To właśnie ona miała być powodem krótkiego rozstania pary książęcej w 2007 roku. Ich relacja krąży cały czas w tle, a w 2014 roku William widziany jest na wakacjach z Jeccą. W tym samym czasie media zauważają, że Harry wygląda na sfrustrowanego względem Williama. Bardzo możliwe, że Harry wiedział o domniemanym romansie i go skonfrontował. Kiedy Jecca odchodzi w niepamięć, na horyzoncie pojawia się Rose Hanbury, z który księżna Kate miała wcześniej spędzać mnóstwo wolnego czasu.
2019 rok. Szczyt skandalu o romansie z Rose Hanbury. Ceremonia z okazji świąt Wielkanocy - Harry pojawia się pierwszy, a potem William. Między nimi zaś nie ma żadnej interakcji i w pewnym momencie widać, jak przechodzą obok siebie bez słowa, wyraźnie zdystansowani. Mówiono nawet, że Harry rozmawiał z Kate, ale nie zamienił ani słowa z Williamem - tłumaczy tiktokerka.
W tym czasie podobno - choć nie da się tego oczywiście potwierdzić - w pokojach służba znajdowała wykorzystane prezerwatywy Williama. Gdy media zaczęły węszyć, a w Pałacu nie mówiło się o niczym innym, rozpoczęła się szybka interwencja zmierzająca do ratowania wizerunku księcia. Sami zainteresowani oczywiście udawali, że nic nie miało miejsca i nie zamierzali komentować tych doniesień.
Jednak Rose Hanbury została w krótkim czasie wykluczona z towarzystwa. Wówczas dziennikarze "The Sun" poprosili Pałac Buckingham o komentarz w sprawie, jednak rzecznik rodziny królewskiej nie zgodził się udzielić żadnej informacji. Do całej sprawy dołączyli prawnicy z kancelarii London Harbottle and Lewis. Wystosowali oficjalne oświadczenie, w którym zaprzeczyli wszelkim pogłoskom oraz poinformowali, że mogą mieć one konsekwencje prawne.
Myślicie, że coś faktycznie było na rzeczy?