Hunter Ecimovic nagrał wideo, w którym opisał kulisy związku z Millie Bobby Brown, znaną z serialu "Stranger Things". Jak się okazuje, para mieszkała razem przez osiem miesięcy. Po ujawnieniu pikantnych szczegółów ich relacji na 21-latka wylała się fala krytyki.
Na nagraniu umieszczonym w sieci Hunter Ecimovic przyznał, że on i Millie Bobby Brown zamieszkali razem krótko po pierwszym spotkaniu. Aktorka miała wtedy 15 lat, a on 20. Mężczyzna był ponoć przekonany, że rodzice gwiazdy "Stranger Things" wiedzą o ich związku. Wyznał też, że uprawiali seks.
Mało tego, po przeczytaniu jednego z komentarzy rozprawiał o tym, że młoda aktorka padła ofiarą jego groomingu (chodzi o działania dorosłego człowieka, które mają na celu zaprzyjaźnienie się z dzieckiem w celu wykorzystania seksualnego - przyp. red.), co na koniec skwitował śmiechem i złośliwymi uwagami w kierunku Millie.
Internauci zarzucili tiktokerowi, że ujawnił tak intymne szczegóły, aby zyskać większą popularność. On nie ma sobie jednak nic do zarzucenia.
Nic nie wiecie. Ślepo wierzycie w to, co usłyszycie od innych, więc teraz, kiedy wszyscy mnie nienawidzą, wy też mnie nienawidzicie. Jesteście jak małe kaczuszki podążające za mamą kaczką. Nic nie wiecie o tej sprawie, a ja nie zamierzam przepraszać. Mam nadzieję, że wiecie chociaż to - skomentował, a następnie usunął nagranie.
Millie Bobby Brown nie zamierza tak zostawić tej sprawy. Jej prawnicy już wydali oświadczenie i zapowiedzieli podjęcie stosownych kroków prawnych.
To, co pan Ecimovic powiedział za pośrednictwem social mediów, nie tylko mija się z prawdą, lecz także jest nieodpowiedzialne, nienawistne i obraźliwe. Zamiast angażować się w dyskusję w nim za pośrednictwem prasy i mediów społecznościowych podejmujemy działania, aby upewnić się, że raz na zawsze zaprzestanie tego zachowania - czytamy.
Wygląda na to, że sprawa znajdzie swój finał w sądzie.