Księżniczka Amalia to następczyni tronu w Holandii. 18-latka właśnie zrzekła się rocznej pensji i dodatku o łącznej wartości około dwóch milionów euro. Jak powiedział holenderki premier Mark Rutte, księżniczka uznała, że "nie jest właściwe, aby otrzymywała takie wysokie wynagrodzenie" oraz że "czułaby się z tym niekomfortowo".
Księżniczka Amalia otrzymywałaby pieniądze z budżetu państwa do momentu objęcia tronu. W liście, który wysłała do premiera, zaznaczyła, że nie chce pobierać pensji, dopóki nie zacznie pełnić królewskich obowiązków.
7 grudnia 2021 skończę 18 lat i według prawa otrzymam pensję. Uważam, że to niewłaściwe, szczególnie że na ten moment nie mam nic do zaoferowania w zamian, a uczniowie i studenci mają o wiele trudniejszy start w życiu ode mnie, tym bardziej teraz, w czasach koronawirusa - oznajmia księżniczka w liście, który opublikowała stacja NOS.
Gest księżniczki z pewnością jest szlachetny, ale może być związany z malejącym poparciem dla monarchii w Holandii. Jak wynika z badań zleconych dla programu telewizji publicznej EenVandaag, zaufanie do króla Wilhelma Aleksandra jest najniższe od czasu inauguracji w 2013 r. Obecnie ufa mu 63 proc. Holendrów, w ubiegłym roku było to 74 proc., a jeszcze dwa lata temu ponad 85 proc. Wyraźnie widać, że popularność króla z roku na rok coraz bardziej maleje.
Badanie wykazało, że jedynie połowa respondentów twierdzi, że król dobrze wypełnia funkcję panującego. Ponad 75 proc. uważa za nieuzasadnione, że monarcha otrzymuje coraz więcej pieniędzy z budżetu państwa.