Ewa Farna przygotowuje się do wydania swojej pierwszej od sześciu lat płyty. Płytę "Umami" promuje singiel "Ciało" naznaczający tematykę, z jaką wokalistka obecnie pragnie się zmierzać - samoakceptacji i afirmacji cielesności. O zmaganiach z postrzeganiem swojej fizyczności i hejcie ze strony mediów opowiedziała w rozmowie z Dorotą Wellman dla "Dzień dobry TVN".
Wellman zauważyła, że cielesność Farny od zawsze była szeroko komentowana w mediach. Wokalistka zapytana, jaki ślad odbiły na niej złośliwe komentarze o zbędnych kilogramach odpowiedziała:
Nie jest to fajne słuchać o sobie, że jest się grubą świnią albo, że tak piosenkarki nie powinny wyglądać. Dzisiaj jest ten kult w social mediach "body positivity" i tego, że każdy ma prawo wyglądać, jak chce, no ale jeszcze parę lat temu naprawdę było to trochę inne i paparazzi się ekscytowało, że ktoś wygląda inaczej, niż na plakacie.
Wokalistka zapytana o swój nowy singiel opowiedziała, że chciałaby, aby jego przesłanie pomogło innym w akceptacji swojego ciała.
Dla mnie to jest sposób zrozumienia i pokochania swojego ciała. Po tym, jak urodziłam dziecko, zrozumiałam, co to ciało potrafi i jak jest niesamowite bez względu na rozmiar.
Farna dodała, że obecnie najważniejsze jest dla niej zdrowie i to, jak sama czuje się ze sobą. Z rozbrajająca szczerością przyznała także:
Czasami trzeba mieć duży tyłek, żeby mieć gdzie pomieścić tych, którzy na niego plują.
Wokalistka przyznała także, że najwięcej złośliwej krytyki dostała ze strony czeskiej prasy:
Wszystkie takie brutalne nagłówki typu "Wygląda jak świnia, jak dwa polskie tiry", to jednak Czesi pisali.
Podoba wam się przesłanie Ewy?