Na początku maja Andrzej Piaseczny wydał swoją nową płytę "50/50". Jednym z utworów na krążku jest "Miłość", który opowiada o uczuciu męsko-męskim. Muzyk w wywiadzie dla Radia Zet przyznał, że piosenka jest oparta na jego doświadczeniach i oficjalnie zrobił coming out. W rozmowie z Moniką Olejnik opowiedział o kulisach, które towarzyszyły temu wyznaniu.
"Monika Olejnik. Otwarcie" to nowy program stacji TVN24, w którym dziennikarka przeprowadza wywiady ze znanymi osobowościami. Gościem drugiego odcinka był Andrzej Piaseczny, który skomentował ostatnie wydarzenia w swoim życiu. Prowadząca była ciekawa, czy artysta spotkał się z hejtem.
Kiedy zdecydowałeś się na coming out, miałeś hejt?
Bardzo niewielki, to mnie bardzo zaskoczyło. Dostałem informację: wreszcie ktoś "normalny". Bo ludzie gejów postrzegają przez pryzmat kolorowych ptaków - odpowiedział.
Kiedy Olejnik zapytała o powody jego decyzji, muzyk przyznał, że zdecydował się to zrobić m.in. przez działania Andrzeja Dudy podczas jego kampanii prezydenckiej.
Wreszcie wkurzyłem się maksymalnie, gdy prezydentem tego kraju na drugą kadencję został człowiek, który używał Niemców, Żydów i gejów w swojej kampanii jako straszaka na ludzi mniej wykształconych, być może mniej obytych światowo. Nagrywałem płytę i dlatego, że na płycie jest piosenka, która o tym mówi.
Dziennikarka zapytała również o kwestię ślubu.
Chciałbym mieć taką możliwość.
Zupełnie inaczej myśli o adopcji.
A czy chciałbyś adoptować dzieci w przyszłości?
Ja osobiście nie.
Jesteście zaskoczeni słowami muzyka?