Joanna Racewicz uczciła 11. rocznicę śmierci męża. "Zostawcie Tupolewa". Zwraca uwagę, że trzeba dbać o żywych

Joanna Racewicz przeżywa 11. rocznicę śmierci swojego ukochanego męża Pawła Janeczka, który zginął w katastrofie smoleńskiej.

10 kwietnia mija 11 lat od tragicznego wypadku polskiego Tu-154M, który leciał z Warszawy do Smoleńska. Na pokładzie zginęli ówczesny prezydent Lech Kaczyński i jego żona Maria, a także członkowie rządu, Biura Ochrony Rządu oraz piloci i stewardessy. Wśród ofiar był także Paweł Janeczek, mąż Joanny Racewicz i porucznik Biura Ochrony Rządu. Dziennikarka uczciła jego śmierć intymnym wpisem na Instagramie.

Zobacz wideo Prof. Skarżyńska: Okres przeżywania wspólnej żałoby po Smoleńsku był bardzo krótki

Joanna Racewicz dodała ważny wpis z okazji katastrofy smoleńskiej

Dziennikarka opublikowała na Instagramie zdjęcie płyty nagrobkowej swojego męża. We wpisie zwraca uwagę na to, że Paweł Janeczek nigdy nie lubił "akademii ku czci czy narodowego zadęcia". Nie chciałby więc, by jego grób był obsypywany kwiatami.

Zostawcie Tupolewa. Nie zadręczajcie pomników. Przynajmniej tego. Oszczędźcie Janosika. Nie zasypujcie go kwiatami. Proszę. Nigdy nie lubił akademii ku czci, wszelkich wzmożeń ani narodowego zadęcia. Kwiaty tylko w ogrodzie albo białym wazonie na stole. Jaka szkoda tylko, że nie będę wysłuchana. Jutro, w jedenastą rocznicę, w poważnych garniturach i namaszczonych twarzach staną tu kolejne delegacje, żeby ozdobić groby tonami wiązanek. Aż kamieniom zabraknie powietrza. Staną w maskach panie i panowie, i tylko oczy będą do upilnowania... Przyjdą - w imię potrzeby czy powinności? Dla hołdu czy polityki? - napisała Joanna Racewicz.

Dziennikarka podkreśliła, że jest wdzięczna za pamięć, ale dodała, że wystarczyłby gest czy symbol. Zwróciła też uwagę na ważną rzecz - by osoby, które opłakują jej męża, pamiętały o tych, którzy zostali, czyli m.in. jej synu.

Tyle razy powtarzałam tym, co płaczą po Janosiku, że - jeśli chcą ukłonić się przyjacielowi - niech zabiorą na spacer jego syna. Na mecz, trening, lody. Zrozumiał jeden. Dzięki, Darek. Nie, nie mam pretensji. Każdy ma swoje życie, ale prawdziwą i doskonałą pamiątką po zmarłych są ich dzieci, a nie granity na Powązkach. Dźwigać trumnę przyjaciela na ramieniu - wielka rzecz. Ale większa - zadbać o żywych. Są pomniki trwalsze niż ze spiżu. Na wyciągnięcie ręki. Cudne i uśmiechnięte. Żyję dzięki jednemu z nich. Dziękuję, synku - napisała.

Na koniec swojego wpisu Joanna Racewicz dodała, że obecnie codziennie "umiera kilka Tupolewów", mając na myśli ofiary pandemii. Dziennikarka napisała, że przytula wszystkich, którym serca pękają z żalu.

 
Więcej o:
Copyright © Agora SA