"Pracowałam jako chemiczka wśród fizyków". Pani Krystyna prowadziła laboratorium, była brydżystką. Jej historia zachwyca

Pani Krystyna ma 78 lat. Jest kobietą z klasą, ogromną werwą i siłą. W młodości pracowała w Akademii Górniczo-Hutniczej, później jako chemiczka wśród fizyków w Instytucie Fizyki Jądrowej. Czas emerytury nie jest dla pani Krystyny łatwy - właśnie zaczęła tracić wzrok. - Wszystko widzę jak za szarą mgłą - powiedziała w rozmowie z nami. Poznajcie jej niesamowitą historię.

Koronawirus jest z nami już od roku i dotknął nas wszystkich w różnym stopniu. Niezależnie od wieku mamy już dość siedzenia w domach i tego, że tak po prostu nie możemy cieszyć się spotkaniami z innymi ludźmi. Dlatego nie tylko - już po raz drugi - chcemy pomóc w zbieraniu środków na świąteczne śniadania dla seniorów wraz ze Stowarzyszeniem mali bracia Ubogich, lecz także wysłuchać ich historii. Kiedy dostałam numer do pani Krystyny - o której nie wiedziałam nic oprócz tego, że mieszka w Krakowie - postanowiłam, że nie zacznę od pytań o to, jak radzi sobie w czasie pandemii. Chciałam dowiedzieć się, kim jest, czym się interesuje i co kocha. Nie rościłam sobie praw do stworzenia wywiadu-rzeki, ale byłam pewna, że w trakcie (jak się później okazało ponadgodzinnej rozmowy) usłyszę ciekawą i wartą przekazania dalej historię. Nie myliłam się - pani Krystyna oczarowała mnie elokwencją, a mówiła w taki sposób, że chciało się jej długo słuchać. Żartowała, ale nie zabrakło też trudnych tematów. 

Chemiczka wśród fizyków 

Pani Krystyna urodziła się podczas wojny. Jak sama przyznaje, w jej domu panował rygor i zasady, a ojciec inżynier uczył pani Krystyny miłości do wszystkich stworzeń, nie tylko tych domowych. W domu nie można było skrzywdzić nawet myszy. Jak mówi, "kiedyś żyło się z przyrodą". Nic więc dziwnego, że pani Krystyna kocha zwierzęta (opiekuje się schorowanym, już 16-letnim kotem). Jako młoda dziewczyna wyjechała do Krakowa i szybko się w nim zadomowiła. Przeprowadzka ze wsi do miasta była jednak trudnym momentem, bo zbiegła się ze śmiercią ojca. 

Musiałam sama zadbać o siebie. Wiedziałam jednak, gdzie jest moje miejsce na ziemi i o co mam walczyć. Dziś czuję się spełniona w życiu prywatnym i zawodowym - powiedziała.

W Krakowie rozpoczęła się kariera naukowa pani Krystyny:

Najpierw były studia, później cały czas pracowałam na uczelni, na Akademii Górniczo-Hutniczej, a następnie w Instytucie Fizyki Jądrowej - przyznała.

Pani Krystyna prowadziła własne laboratorium. Jako specjalista inżynier zajmowała się między innymi ciekłymi kryształami.

Miałam ciekawą pracę. Pracowałam jako chemiczka wśród fizyków. Miałam laboratorium, które prowadziłam, niewielkie, ale oznaczałam pierwiastki, współpracowałam z profesorem Aleksandrowiczem - wspomniała.

Nie dajcie się jednak zwieść - pani Krystyny nie można zaszufladkować i nazwać umysłem ścisłym, bo pasjonuje się też historią sztuki i literaturą XIX wieku. 

Mój mąż był profesorem historii, a ja hobbystycznie zrobiłam kurs przewodnika miejskiego. Dziś już nie zajmuję się chemią, ale miłość do historii sztuki pozostała.

Seniorka jest też wielką fanką brydża. 

Jestem z tego pokolenia, w którym w akademikach po nocach grało się w brydża. Grałam też w klubie brydżowym, w Krakowie jest ich kilka. Były to brydże towarzyskie, brydże robrowe (red.  podstawowa forma brydża wywodząca się z wista) i turnieje brydżowe. To było doskonałe, świetna rozrywka intelektualna - wspominała.

Ale to jeszcze nie wszystko! Pani Krystyna była też zapaloną kajakarką. 

Gdy byłam młoda, miałam taki zespół, z którym wypływałam kajakami po różnych pojezierzach. Przez jakieś dziesięć lat pływałam na kajakach jako wioślarka.

Stowarzyszenie mali bracia UbogichStowarzyszenie mali bracia Ubogich materiały Stowarzyszenia

"Nagle zaczęłam tracić wzrok"

Pani Krystyna przyznała, że ma problemy ze zdrowiem. W połowie listopada jej wzrok zaczął się drastycznie pogarszać. Krwotok podsiatkówkowy sprawił, że zachowała tylko około 20 procent widzenia. 

Jestem sama, radzę sobie - piekę i gotuję. Zmagałam się jednak z chorobą oczu, która niespodziewanie spowodowała takie pogorszenie wzroku.

Przed panią Krystyną operacja, która daje szansę na to, że będzie widziała lepiej. 78-latka, choć nie traci nadziei, bierze pod uwagę scenariusz, w którym przez problemy ze wzrokiem będzie potrzebowała stałej opieki. By zatrudnić kogoś, kto będzie jej pomagał, prawdopodobnie będzie musiała sprzedać swój ukochany dom. 

Los odstawił mnie na boczny tor, ale nie chcę narzekać. Jeżeli będzie bardzo źle, zamierzam sprzedać rodzinny dom na wsi i wziąć opiekę do domu, żeby ktoś ze mną był, bo mogę nie dać sobie sama rady. Serce mnie boli, bo jeszcze do ubiegłego roku ta posesja to była moja najukochańsza rzecz - usłyszałam.

Choroba zabrała pani Krystynie też przyjemność czytania książek. Z tej sytuacji seniorka znalazła jednak wyjście, bo odkrywa kolejne audiobooki. 

Te książki pozwalają mi przetrwać - mówiła.

I owszem, starsza pani czasem ma gorsze momenty (kto ich nie ma?), ale przyznam, że gdy z nią rozmawiałam, pomyślałam, że dawno nie poznałam tak odważnej i silnej osoby. Zapytana o święta wielkanocne powiedziała, że rodzina mieszka na Śląsku. Nie będzie jednak sama, bo ma fantastycznych sąsiadów, którzy są dla niej drugą rodziną. 

Jestem sama, ale nie czuję samotna.

Plotek pomaga seniorom na Wielkanoc 

Już drugi raz Plotek wspiera akcję Stowarzyszenia mali bracia Ubogich, której celem jest zebranie pieniędzy na wielkanocne koszyczki dla starszych, samotnych osób.

Plotek pomaga senioromPlotek pomaga seniorom mat. prasowe Plotek / Kinga Molenda

Koszt koszyczka z ozdobą i łakociami to 50 zł. Będzie również organizowany świąteczny catering, który trafi do seniorów osamotnionych tuż przed Wielkanocą. Znajdą się w nim m.in. żurek, jaja faszerowane, sałatka jarzynowa, wielkanocna baba i mazurek. To wymaga dodatkowych nakładów, dlatego każda wpłata jest ważna.

Zbiórka dostępna na facebookowym profilu Plotka potrwa od 19 do 31 marca. Jeśli nie możesz dokonać wpłaty, wspomnij o akcji na swoim Instagramie lub Facebooku i oznacz hashtagiem #Plotekpomagaseniorom. Podopieczni stowarzyszenia czekają na naszą pomoc.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.