"Uwaga" dotarła do rzekomej ofiary gwałtu "Gwiazdora TVP": Mam nagranie, które potwierdza, że doszło do seksu

"Powiedział, że nie podobało mu się, bo nie byłam wystarczająco dobra w łóżku" - to tylko niektóre z wyznań uczestniczki konkursu Miss Generation 2020, która miała zostać zgwałcona podczas zgrupowania konkursu. Dziennikarze programu "Uwaga" dotarli do kobiety, której rzekomym oprawcą jest "gwiazdor TVP", o którym wcześniej pisał Piotr Krysiak.

Kilka tygodni temu Piotr Krysiak, autor książki "Dziewczyny z Dubaju", nagłośnił sprawę rzekomego gwałtu na jednej z uczestniczek konkursu Miss Generation 2020, do którego miało dojść w lutym 2020 roku w hotelu Parisel Palace pod Łukowem. Dziennikarz śledczy nie podał wówczas nazwiska rzekomego gwałciciela. Napisał jedynie, że chodzi o "gwiazdora TVP Info". Teraz do sprawy włączyli się dziennikarze "Uwagi", którzy przeprowadzili własne dziennikarskie śledztwo w tym zakresie. 

"Uwaga" TVN. Ofiara rzekomego gwałtu opowiada: Powiedziałam mu, że tego nie chcę

4 lutego, na antenie TVN, wyemitowany został materiał, w którym głos zabrała ofiara rzekomego gwałtu. Kobieta nie zgodziła się na ujawnienie swojego wizerunku - jej wersję wydarzeń widzowie usłyszeli dzięki rozmowie telefonicznej. Rzekomy oprawca kobiety z kolei przedstawiany był inicjałami. Uczestniczka konkursu Miss Generation 2020, która na co dzień mieszka w Londynie, utrzymywała, że do gwałtu miało dojść w 31 stycznia 2020 roku. 

Do zdarzenia doszło późną nocą 31 stycznia. Powiedziałam mu, że tego nie chcę - usłyszeliśmy

Kobieta twierdziła też, że ma nagranie, które ma być dowodem, że doszło do stosunku seksualnego. 

Dlaczego on wciąż kłamie? Przecież w głębi serca wie, że zrobił źle. Oszukuje samego siebie. Naprawdę chciałabym, żeby te wszystkie oskarżenia zostały wyjaśnione. Mam nagranie, które potwierdza, że doszło do seksu - powiedziała. 

"Uwaga" TVN. Rzekoma ofiara: Jestem pewna, że zarejestrował to monitoring

Kobieta utrzymuje, że jej wersję wydarzeń mogą potwierdzić nagrania z hotelowych kamer. Na tym jednak nie koniec, bo kobieta postanowiła opowiedzieć więcej szczegółów, o tym jak miał potraktować ją "gwiazdor":

Powiedział, że nie podobało mu się, bo nie byłam wystarczająco dobra w łóżku. Nie spałam całą noc, krzyknął, żebym wyszła. Wyszłam o szóstej rano, jestem pewna, że zarejestrował to monitoring - mówiła. 

Modelka podała, że miała być zastraszana:

J. powiedział mi, że ma wpływy w Polsce, że może rozwiązać każdy problem. 

Kobieta dodała przy tym, że rano, po śniadaniu, organizatorzy odwieźli ją na dworzec, gdzie próbowano jej wręczyć walizkę, która do niej nie należała (modelka nie wie, co miało się w niej znajdować). Uczestniczka konkursu tej jednak nie chciała przyjąć. Niedługo później na miejscu pojawiła się policja, która przewiozła ją do szpitala psychiatrycznego. Na miejscu miano podać jej silne środki uspokajające, po których nie mogła chodzić. Należy podkreślić, że kobieta nie wiedziała, co się dzieje, bo nie znała języka polskiego (posługiwała się językiem angielskim). Dopiero po dwóch dniach kobiecie udało się wyznać lekarzom, że miała zostać zgwałcona (utrzymuje, że pokazała im nagranie). Na miejscu pojawili się policjanci, którzy jednak mieli być nieprzygotowani do obdukcji. Ta miała zostać przeprowadzona dopiero dobę później. 

Śledztwo trwa

Dziennikarze "Uwagi" zadzwonili do "gwiazdora". Ten nie był zbyt rozmowny. W lakonicznej wypowiedzi, przyznał że czeka na proces, bo wtedy prawda wyjdzie na jaw. Później widzowie usłyszeli też rozmowę  dziennikarki z Agnieszką Kępką z Prokuratury Okręgowej w Lublinie, która odpowiada za prowadzone śledztwo. Okazuje się, że to jest utrudnione przez epidemię COVID-19. Dotąd nie ustalono, czy do gwałtu rzeczywiście doszło. 

Więcej o: