Pani Beata wraz z synami, Kacprem i Nikodemem, którzy wystąpili w jednym z odcinków "Nasz nowy dom" stracili dach nad głową w lipcu tego roku. Zazdrosny sąsiad spalił azyl rodziny, co wstrząsnęło Katarzyną Dowbor oraz widzami. Prowadząca programu zapewniła, że pomoże rodzinie. Teraz wiadomo, że dotrzymała słowa.
Rodzina pani Beaty wciąż nie może otrząsnąć się z koszmaru sprzed miesięcy. Kobieta nie ukrywa, że jej młodszy syn ma traumę po stracie ukochanego kotka, z kolei starszy syn długo nie mógł nawet spojrzeć na zgliszcza. Na szczęście rodzina może liczyć na pomoc ekipy "Nasz nowy dom", ale nie tylko.
Burmistrz Eugeniusz Święcki, przy współpracy Stowarzyszenia Rodzina w Ciechanowcu, zorganizował zbiórkę. Jedna firma podarowała materiały, kolejna wykonała projekt za symboliczną złotówkę. Rodzina otrzymała też schronienie pod dachem Marzeny Kryńskiej, dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej w Ciechanowcu – informuje "Gazeta Współczesna".
Wiadomo także, że obecnie trwają pracę nad odbudową domu. Według planów, w marcu ma wejść do niego ekipa programu "Nasz nowy dom" i wykończyć go ponownie. Remont zostanie pokazany w jednym z odcinków programu.
Pani Beata, która samotnie wychowuje dwóch synów Kacpra i Nikodema, była bohaterką jednego z odcinków "Nasz nowy dom". Katarzyna Dowbor wraz ze swoją ekipą wyremontowała rodzinie dom. Niestety, zazdrosny sąsiad nie mógł znieść szczęścia pani Beaty i podłożył ogień pod jej dom. Spłonął dorobek życia pani Beaty, a rodzina została bez dachu nad głową. Wtedy Katarzyna Dowbor obiecała, że pomoże pani Beacie i jej synom.
Nie mogę w to uwierzyć! Jak można pozbawić samotną matkę dwójki dzieci dachu nad głową. Bohaterka naszego programu pani Beata, mama Kacpra i Nikodema, straciła dom, który z takim poświęceniem wyremontowała ekipa programu "Nasz Nowy Dom". Nasi koledzy ciężko pracowali, by ta cudowna rodzina wreszcie mogła poczuć się bezpieczna, a sąsiad z zazdrości podłożył ogień i spalił ich najważniejsze miejsce na ziemi. Jakim trzeba być podłym człowiekiem, by coś takiego zrobić? - pisała na Instagramie.
W trakcie pożaru rodziny nie było w domu, ale zginął jej ukochany kot. Sprawcę podpalenia zatrzymano bardzo szybko. Już po dwóch dniach policja wiedziała, że jest to Józef H.. Mężczyzna w trakcie przesłuchań przyznał się do winy. W przeszłości miał już problemy z prawem - spędził 11 lat w więzieniu, odsiadywał kary za podpalenie, groźby karalne, kradzieże i włamania. Józef H. usłyszał już zarzuty: zniszczenie mienia poprzez podpalenie, groźby karalne i usiłowanie kradzieży. Mężczyzna tłumaczył, że żadnego z tych czynów nie pamięta, ponieważ był pod ciągłym wpływem alkoholu. Podpalenie również jego zdaniem miało być wynikiem przypadku - pijany wszedł na posesję pani Beaty, a ponieważ nikogo nie było, zasnął na wersalce na tarasie z papierosem w ręku.