Paweł "Trybson" Trybała, kiedyś w "Warsaw Shore", dziś walczący na ringu, w środku nocy z soboty na niedzielę walczył w FEN 31. Za przeciwnika miał Łukasza Borowskiego. Kiedy po walce doszedł do siebie, pochwalił się pucharem i nokautującym ciosem, które urwało rywalowi ucho.
Trybson mógł poza ringiem liczyć na wsparcie Elizki, która przybyła obejrzeć walkę osobiście. Paweł na ringu uwijał się, dwoił i troił naokoło Łukasza Borowskiego, ale przeciwnik nie poddawał się łatwo. Również atakował i tak samo próbował pokonać Trybsona. Pierwsza runda, jak mówią eksperci od tego typu sportów, była nierozstrzygnięta. Druga runda to już było co innego.
Walka w drugiej rundzie została nagle przerwana. Okazało się, że Łukasz Borowski stracił kawałek ucha, na podłogę siknęła krew. Trybson tłumaczył później po walce w rozmowie z Polsat Sport, że na pewno stało się to po ciosie, nie zaś po ugryzieniu, bowiem do tego nie doszło.
Na Instagramie cieszył się, przytulając równie mocno puchar, co i żonę, z wygranego przez niezdolność do walki pojedynku:
Mamy kolejne zwycięstwo!!! Bardzo dziękuję wszystkim, którzy mi kibicowali. Mike Tyson dał mi moc i urwałem ucho rywalowi!
Razem z Trybsonem świętowała oczywiście Eliza Trybała:
Twoja Lwica i najwierniejszy kibic! - cieszyła się, dotykając klatę męża.
Po YouTubie krążą już oczywiście nagrania z walki z tym nieszczęsnym uderzeniem, ale są dość brutalne i krwawe. Nie oglądajcie na pusty żołądek.
Znaleźli się naturalnie malkontenci, którzy koniecznie uznają za pełnoprawną wygraną walkę przerwaną z powodu niezdolności do jej kontynuowania. Jednak na te zarzuty Trybson ma bardzo prostą odpowiedź - ta niezdolność u przeciwnika nie wzięła się znikąd:
A kontuzję kto mu zrobił, wiatr? Dostał bombę, że mu ucho urwało, to przegrał. Proste.
Trudno się z tą diagnozą nie zgodzić.