11 listopada 2020 obchodziliśmy 102. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Tegoroczny Marsz, który od kilku lat jest organizowany w Warszawie, miał być zmotoryzowany, jednak finalnie skończył się pieszym pochodem. Wśród świętujących znalazło się wielu chuliganów, którzy rozpoczęli burdy i m.in. spalili mieszkanie polskiego artysty. To, co się wydarzyło podczas Narodowego Święta Niepodległości, wstrząsnęło wieloma Polakami. Wśród nich znalazł się syn Beaty Tadli, Jan.
19-latek opublikował na InstaStories wpis pełen goryczy. Udostępnił zdjęcie mieszkania, które zapłonęło po tym, jak uczestnicy Marszu Niepodległości rzucili race w kierunku budynku. Ich celem była nieruchomość znajdująca się wyżej, na balkonie której wisiał transparent wspierający Strajk Kobiet. Surowo ocenił to, co się dzieje w naszym kraju:
Jest mi wstyd za bycie Polakiem. Kropka - napisał Kietliński. - Bydło, nie ludzie. Nie potrzebujemy wojny. Sami się tu wytłuczemy - podsumował gorzko.
Przy okazji wspomniał obchody święta, które widział w Norwegii. Udostępnił nagranie z tego wydarzenia.
Pięknie ubrani, szanujący siebie i swoją kulturę ludzie. Autentycznie mam łzy w oczach - przyznał ze szczerością.
Na koniec wyraził nadzieję na to, że w przyszłości zmieni się sposób świętowania 11 listopada.
Naprawdę czekam na dzień, w którym będę mógł dumnie powiedzieć: Jestem Polakiem, a Polska to mój kraj! Na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie utożsamić się z naszą kulturą. A może jej brakiem - dodał.
Zaapelował też do Polaków, by nie szukali wrogów wśród rodaków i by skierowali swoją energię do "wspólnej walki o coś większego".