Meghan Markle od samego początku swojej obecności w brytyjskiej rodziny królewskiej miała pod górkę. Nie do końca potrafiła się odnaleźć w nowej rzeczywistości, co szybko wyłapały brukowce, które wypominały jej każdy, nawet najmniejszy błąd. Co więcej, ponoć współpracownicy określili ją jako "trudną księżną", a to dlatego, że była bardzo wymagająca i oschła. Krytykujących Meghan nie brakuje. Tym razem aktorka znana z serialu "Słodkie kłamstewka" opowiedziała o ślubie książęcej pary. Niestety nie wspomina go zbyt dobrze, a to za sprawą kreacji, jaka była wówczas wymagana.
Podczas ślubów w brytyjskiej rodzinie królewskiej, zaproszone kobiety muszą mieć na głowie tzw. fascynator, czyli nakrycie głowy, które stanowi alternatywę dla welonu. Jak się okazuje, dla aktorki "Słodkich kłamstewek" takie rozwiązanie było bardzo niekorzystne. W rozmowie z "Daily Telegraph" opowiedziała o swoich kłopotach ze stylizacją tamtego dnia.
Wyglądają śmiesznie, chyba że jesteś w latach trzydziestych XX wieku - mówiła aktorka.
Aktorka obawiała się również, że nie dobierze fascynatora w odpowiednim rozmiarze.
Mógłbyś dostać taki, który jest absolutnym dziełem sztuki, ale czy nie jesteś zbyt próżny i nie próbujesz zwrócić na siebie zbyt dużo uwagi? A jeśli masz fascynator, który jest bardzo mały, nie stajesz się zbyt tradycyjny? To był koszmar - dodaje.
Aktorka pojawiła się na królewskim ślubie, ponieważ jej mąż Patrick J. Adams był kolegą Meghan z planu serialu "W garniturach". Myślicie, że Meghan byłoby przykro?