Twórcy internetowi często odsłaniają swoją prywatność i chwalą się życiem rodzinnym. Są aktywni w mediach społecznościowych, regularnie publikują nowe zdjęcia i dają przyzwolenie na podglądanie ich codzienności. Niestety takie działania zostawiają również otwartą furtkę wszystkim, którzy sieją w internecie nienawiść i karmią się negatywnymi komentarzami. Na własnej skórze przekonała się o tym youtuberka Myka Stauffer.
Myka Stauffer i jej mąż trzy lata temu zdecydowali się na adopcję chłopca z Chin. Zdiagnozowano u niego zaburzenia ze spektrum autyzmu, o czym nie poinformowano małżeństwa podczas procedury adopcyjnej. W najnowszym filmie youtuberka szczerze opowiedziała o tym, z jakimi problemami musiała się zmagać na co dzień w związku z chorobą syna. Przyznała też, że poniosła porażkę jako matka i w pewnym momencie wraz z mężem zdecydowali, że umieszczą chłopca w nowej rodzinie. Jej zdaniem była to jedyna rozsądna decyzja.
Nie wszystkich jednak przekonały ckliwe tłumaczenia rodziców. Internauci nie zostawili na nich suchej nitki. Zarzucili im brak odpowiedzialności i sugerowali, że decyzja o adopcji nie była przez nich dobrze przemyślana. Na parę wylała się fala hejtu, a Myka stała się obiektem internetowych drwin. Szczególnie, że do tej pory uchodziła za specjalistkę w sprawie wychowywania dzieci - jej kanał poświęcony jest macierzyństwu.
Po długich poszukiwaniach chłopiec znalazł nową rodzinę, która podobno sprosta jego potrzebom. Myka w opublikowanym filmie nie kryła wzruszenia i trudno było jej opanować łzy. Można się domyślać, że decyzja o oddaniu Huxleya była dla niej bardzo trudna, jednak twierdzi, że zrobiła to przede wszystkim dla jego dobra.
W obronie youtuberki stanął jej mąż, James.
Ciężko mi wyrazić, jak bardzo Myka się starała, ile wysiłku włożyła w pomoc Hurxley'owi. Jednak przy adopcjach międzynarodowych czasami wychodzą rzeczy, które nie są podane w dokumentach. Po tym, jak Huxley zamieszkał u nas, okazało się, że ma o wiele większe potrzeby, których wcześniej nie byliśmy świadomi, o których nam nie powiedziano - wyznał mężczyzna.
Myke i James wychowują czwórkę biologicznych dzieci. Co sądzicie o zachowaniu Myke?