Michele Morrone zagrał wyprzedany koncert w Warszawie. Ze sceny mówił o byłej żonie i tęsknocie za dziećmi

Michele Morrone zagrał swój pierwszy koncert w Warszawie. Bilety do warszawskiego teatru Palladium rozeszły się w mgnieniu oka.

Michele Morrone dzięki roli Massimo w filmie "365 dni" błyskawicznie stał się bożyszczem nie tylko nastolatek, ale również dojrzałych kobiet. Nie każdy może wie, że ten przystojny Włoch równie dobrze śpiewa, o czym można było się przekonać podczas jego pierwszego koncertu w Polsce. 

Koncert Michele Morrone w Warszawie

W niedzielę, 1 marca w warszawskim teatrze Palladium odbył się pierwszy koncert Michelle'a Morrone'a. Potencjalny sukces wydarzenia mogły zwiastować szybko rozchodzące się bilety, bowiem cały teatr był wyprzedany na miesiąc przed koncertem.

Podczas występu Michele zaśpiewał wszystkie swoje piosenki z debiutanckiej płyty "Dark Room". Pisk rozszalałych kobiet i wyznania miłości w stronę filmowego amanta nikogo nie dziwiły, jednak ten podzielił się z publicznością intymnymi faktami ze swojego życia, co już było małym zaskoczeniem. Zapowiadając piosenkę "Dad", nie mógł nie wspomnieć o ojcu, którego stracił.

Gdy miałem 12 lat, mój ojciec zmarł. Był to najgorszy czas w moim dzieciństwie. Było to dla mnie tak ciężkie, że nie chciałem nawet rozmawiać o tacie. Dwa lata temu napisałem piosenkę, którą właśnie jemu chcę dziś zadedykować- mówił Michele. 

Mało kto wie, że Michele jest już rozwiedziony i ma dwójkę dzieci. Pomiędzy piosenkami wspomniał o tęsknocie za swoimi pociechami, a także o byłej żonie.

Ożeniłem się, gdy miałem zaledwie 23 lata. Po 8 wspólnych latach się rozwiodłem, ale mam dwójkę wspaniałych dzieci, które niestety nie mogą być teraz ze mną. Moja była żona urodziła mi dwóch wspaniałych synów. Mimo że nasze drogi się już rozeszły, ona zawsze będzie dla mnie jedną z najważniejszych kobiet w życiu- podsumował Michele. 

Tak ciepłe słowa o byłej żonie wzbudziły gromki aplauz publiczności. W trakcie koncertu Michele pokusił się też o cover utworu "Sweet Dreams" z repertuaru Eurythmics, tylko w nieco bardziej rockowej wersji. Cały koncert spotkał się z wielkim entuzjazmem publiczności, o czym świadczą nie tylko szybko wyprzedane bilety, a również dwa bisy.

Nigdy nie przeżyłem tak wspaniałej przygody. Chciałbym, aby ten wieczór nigdy się nie kończył - mówił na koniec koncertu.

Z nieoficjalnych źródeł wiadomo, że powstały plany na koncert w Gdańsku i Wrocławiu, o czym tajemniczo mówi Michele na instastory Blanki Lipińskiej, której tego wieczoru również nie mogło zabraknąć w Palladium. Myślicie, że Michele Morrone ma szansę na dłużej zagrzać miejsce na polskim rynku muzycznym?

RG

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.