W Los Angeles odbyło się ostatnie pożegnanie Kobego Bryanta. Nie zabrakło znanych gości i wzruszającego występu Beyonce. Prawdziwą dawkę emocji zapewniło jednak przemówienie wdowy po sportowcu. Vanessa popłakała się na scenie.
Vanessa zaczęła przemówienie od podziękowań.
Dziękuje wszystkim za przybycie. To dla nas bardzo ważne. Zacznę od wspomnienia mojej "baby girl".
Następnie pożegnała swoją 13-letnią córkę, która zginęła razem Bryantem. Jej słowa doprowadziły do łez nie tylko ją, ale i wszystkich gości.
Gianna była niesamowita. Uwielbiałam, kiedy przychodziła i dawała mi buziaka na dobranoc. Była córeczką tatusia, ale zawsze pokazywała mi, jak mnie kocha. Zawsze oglądała mecze taty, a potem bajki Disney'a. Była wspaniałą tancerką. Kocham ją.
W drugiej części wspomniała męża.
Kobe był zwycięzcą, moim ukochanym mężem, najlepszym ojcem na świecie. Był moim całym życiem. Kochał mnie mocniej niż ktokolwiek mógł sobie to wyobrazić. Zrobiłby dla mnie wszystko. Był romantykiem, dżentelmenem, mądrym i dobrym człowiekiem. Dał mi kiedyś niebieską sukienkę, a gdy ją założyłam, byliśmy jak Alli i Noah z filmu "Pamiętnik". Kobe uczył wszystkie córki gry w kosza. Był zabawny, dobry i kochał życie. Tworzyliśmy piękną rodzinę. Kocham Was na zawsze.
Data 24 lutego nie jest przypadkowa. Po pierwsze, drużyna Lakersów nie miała zaplanowanego żadnego meczu, ale przede wszystkim, Bryant zawsze grał z numerem 24, a Gianna na boisko wychodziła z numerem 2 (luty - drugi miesiąc roku). Na wydarzenie zlecieli się fani koszykarza z całego świata, a wejście do specjalnie wynajętej hali było biletowane. Wejściówki sprzedały się w kilka chwil, a cały przychód zostanie przekazany na konto fundacji sportowej Mamba & Mambacita.
CW