Patrycja Sołtysik miała najgorsze walentynki w życiu. "Pan du*ek już nie jest anonimowy". Skrytykowała ją organizacja kościelna

Pati Sołtysik wyznała, że tegoroczne walentynki były najgorszymi w jej życiu. Święto zakochanych spędziła bez męża, zmagając się z nie lada problemem. "Pan du*ek" uciekł, a kobietę pocieszał synek. Sytuację ostro skomentowała organizacja kościelna.

Patrycja Sołtysik często udziela się w mediach i pokazuje prywatne życie obserwatorom swojego profilu na Instagramie. Na łamach prasy opowiadała między innymi o problemach alkoholowych znanego męża czy o zagrożonej ciąży. Żona Andrzeja Sołtysika tym razem podzieliła się z fanami relacją z przykrego incydentu. Tegorocznych walentynek nie spędziła tak, jak sobie wymarzyła. Przyznała, że było to najgorsze święto zakochanych w jej życiu. Wszystko przez "pana du*ka".

Zobacz wideo Widzieliście naturalną Pati Sołtysik? Kobieta nagrała filmik bez grama makijażu:

Andrzej Sołtysik nie spędził walentynek z żoną

Pati Sołtysik była niepocieszona faktem, że ten ważny w roku dzień spędziła, borykając się z nie lada problemem. Nie mogła liczyć na bezpośrednie wsparcie męża, ponieważ Andrzej Sołtysik był w tym czasie poza Warszawą. Kobieta postanowiła opowiedzieć o przykrym incydencie, który zburzył ład w jej poukładanym życiu. 

Blogerka dodała na InstaStories relację z walentynkowego dnia. Kiedy była w pracy, "pan du*ek" postanowił wjechać w jej samochód, spowodować według niej szkody na niebagatelną sumę dwudziestu tysięcy złotych i uciec z miejsca zdarzenia. Dzięki świadkom kobieta dotarła do sprawcy, a dokładniej do znanej i prestiżowej firmy logistycznej, której pracownik dopuścił się niezbyt taktownego czynu. 

Samochód Pati SołtysikSamochód Pati Sołtysik Instagram/ @pati_soltysik

Jak wiecie z moich relacji to był hardcorowy dzień... Rozwalony samochód i dużo nerwów. Z jednej strony to zwątpiłam w ludzi, patrząc na sprawcę, który mimo że świadkowie go zatrzymywali, uciekł z miejsca zdarzenia. A z drugiej strony właśnie dzięki pomocy świadków pan du*ek, który wjechał w mój samochód, już nie jest anonimowy. Mały mężczyzna mocno mnie wytulił na koniec dnia, a większy przyjedzie za dwie godziny i już wszystko będzie dobrze - napisała Sołtysik, dzieląc się z fanami spostrzeżeniami na temat zaistniałej sytuacji.

Na relację kobiety zareagowała jedna z organizacji kościelnych, która stwierdziła, że nazywanie kogokolwiek "du*kiem" to niegodna człowieka postawa, która wskazuje na brak miłosierdzia i jednocześnie brak szacunku względem innych ludzi. Patrycja podzieliła się z fanami screenami interesującej konwersacji.

Patrycja SołtysikPatrycja Sołtysik Instagram/ @pati_soltysik

Patrycja SołtysikPatrycja Sołtysik Instagram/ @pati_soltysik

Pomimo przykrego incydentu i krytyki ze strony członków jednej z parafii, kobieta jest szczęśliwa, że otrzymała dużo wsparcia od swojego małego synka i fanów.

Pati, najważniejsze, że cali i zdrowi jesteście. Samochód się naprawi - napisała jedna z obserwatorek.

Żona Andrzeja Sołtysika nie zwlekała długo z odpowiedzią na komentarz:

To prawda! Samochód to tylko samochód, ale przykre, że on, du*ek, nie poczuwał się do odpowiedzialności.

Sądzicie, że ukochana znanego dziennikarza ma realne powody, by uznać, że tegoroczne walentynki były tymi najgorszymi?

 

BWO 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.