Kinga Rusin komentuje zamieszanie wokół jej zdjęcia z Adele. "Naraziłam się wielu osobom w Los Angeles"

Kinga Rusin zabrała głos, po tym jak interauci różnorako zareagowali na jej relacje z imprezy po Oscarach.

Chyba nikt nie spodziewał się, że zdjęcie Kingi Rusin z Adele i relacja z imprezy w gronie gwiazd odbije się aż takim echem. Przypomnijmy, że w długim wpisie dziennikarka częściowo zdradziła kulisy after party po Oscarach. Napisała między innymi o tym, że Bradley Cooper posyłał jej spojrzenia.

Kinga Rusin szczerze o relacji z gwiazdorskiej imprezy

Post i zdjęcie Kingi Rusin szybko obiegły Internet. Wieść o amerykańskiej przygodnie Polki przekazały dalej nie tylko polskie, ale i zagraniczne media. W sieci zaroiło się już od memów. Dziennikarka przyznała, że nie spodziewała się takiego "szaleństwa" i usunęła fotkę z Adele. W środę wieczorem raz jeszcze zabrała głos i odniosła się do reakcji internautów.

 
Tak, moje przygody były jak z bajki i są wręcz niewiarygodne. Sama mam ochotę te memy tworzyć. Ale najśmieszniejsze jest to, że to co opisałam jest prawdą. Życie tworzy niesamowite scenariusze. Nie wierzycie? - zaczęła Kinga.

W dalszej części wpisu odniosła się do tego, jakoby swoją relacją z after party nagięła dziennikarską etykę.

Oczywiście naraziłam się wielu osobom w Los Angeles takim materiałem. Ale taka jest cena pisania tekstów insiderskich. I trzeba trochę odwagi. Dziennikarze cały czas wszystkim się narażają. Bardziej narażam się myśliwym czy Ministerstwu Środowiska.

Na koniec Rusin pochwaliła się też, że otrzymała zaproszenie do telewizji śniadaniowych z całego świata. Wcześniej zastrzegła już jednak, że nie będzie udzielała wywiadów dotyczących imprezy w Los Angeles. Żałujecie?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.