Celine Dion wyruszyła w trasę promującą jej najnowszy album "Courage". Z tej okazji pojawiła się w programie "The Tonight Show Staring Jimmy Fallon". Prowadzący skorzystał z okazji i zapytał ją o zakończenie filmu "Titanic".
Artystka 22 lata temu stworzyła niezapomniany utwór "My Heart Will Go On" do filmu o najsłynniejszym zatonięciu statku pasażerskiego na świecie. Fallon podczas programu spróbował dopytać Celine Dion o kwestie, które nie dają spokoju fanom filmu. W ostatniej scenie "Titanica" Rose leży na drzwiach, a Jack jest zanurzony w lodowatej wodzie. Czy gdyby Rose przesunęła się troszeczkę, mogłaby uratować Jacka?
Zmieszana Celine początkowo nie chciała odpowiadać na pytanie, ale w końcu udzieliła długiej i niejednoznacznej odpowiedzi.
Może Rose nie żyje, całkowicie zamarzła (widać, że Celine Dion dawno nie oglądała filmu - przyp. red.) i nie jest z nią dobrze? Po drugie, on nie potrzebował zaproszenia, żeby wskoczyć na te drzwi. Miała mu powiedzieć: "Choć kochanie, rozgość się. Wskakuj"? Pomyślcie, facet jest w środku zamarzniętego oceanu i może całe jego ciało jest zamarznięte i nie ma siły, by wskoczyć - powiedziała Dion.
To chyba oznacza, że los Jacka był przesądzony i gdyby on sam tylko chciał (lub był w stanie), to by się wdrapał do Rose.
Scena z drzwiami naprawdę nie daje spokoju od 22 lat. Dopytywany był o nią wielokrotnie Leonardo DiCaprio, Kate Winslet również była pytana, dlaczego pozwoliła swojemu ukochanemu umrzeć w lodowatych odmętach. Nie dano spokoju także reżyserowi. James Cameron również został zapytany o losy głównych bohaterów obrazu. Jednak stwierdził, że takie rozważania są "głupie".
Jak uważacie? Kate mogłaby się przesunąć, żeby uratować Jacka?
DK
Pierwsza od 14 lat wyprawa na Titanica!