Filip Chajzer i Małgorzata Ohme do "Dzień Dobry TVN" zaprosili właścicieli małpek kapucynek. Rozmawiali, czy zwierzęta egzotyczne mogą być zwierzętami domowymi na równi z psem czy kotem. Filip Chajzer został przez jedną z małpek pogryziony na wizji. Cały materiał wzbudził oburzenie internautów - w tym Kingi Rusin, która skrytykowała głównie Filipa pod jego postem na Instagramie (skasowanym już). Jeden z portali zarzucił jej hipokryzję, przypominając zdjęcie dziennikarki m.in. z gepardem.
Kinga Rusin w 2016 roku na okładce magazynu "Viva!" wystąpiła wspólnie z dzikim gepardem. Właśnie to zdjęcie wyciągnęli fani Filipa Chajzera oburzeni krytyką dziennikarki, która zarzuciła mu, że zapraszanie do studia i promowanie trzymania egzotycznych zwierząt w domu przyczynia się do zwiększania popytu na takie zwierzęta - a w efekcie przekłada się to na ich cierpienie. Jeden z portali rozrywkowych od razu przypomniał nie tylko geparda, ale też i wiele innych dzikich zwierząt, z którymi Kinga Rusin wielokrotnie fotografowała się.
Dziennikarce zarzucono hipokryzję, zdecydowała się więc odpowiedzieć i wyjaśnić zasadniczą różnicę pomiędzy przebieraniem egzotycznego zwierzęcia w ludzkie ubranka a dzikim gepardem z Afryki:
Nie trzymam dzikiego zwierzęcia w domu! Nie przebieram go!! I protestuję, tak jak robią to setki organizacji, przeciw zabawom tego typu! - napisała Kinga Rusin.
I na wszelki wypadek, gdyby jeszcze ktoś nie zauważył różnicy, dodała:
Moje cudowne zdjęcia z Afryki z ŻYJĄCYM NA WOLNOŚCI, uratowanym gepardem, który sam do nas podszedł, jak i dziesiątkami dzikich zwierząt, które spotkałam w czasie moich wypraw są piękne i czyste. (...) Wszyscy, którym nie jest obojętny los dzikich zwierząt i którzy cicho i głośno zastanawiacie się jakim cudem powstały te zdjęcia. Zacznę od tego że nigdy nie zgodziłabym się na zdjęcia w zoo, cyrku, delfinarium! Jestem więcej niż przeciwna robieniu rozrywki i interesu z dzikich zwierząt, których miejsce jest na wolności. Tę gepardzicę spotkałam w prywatnym rezerwacie, w Lowveld w prowincji Limpopo w RPA. Została uratowana jako małe kocię przez ludzi, kiedy kłusownik zabił jej matkę, odchowana i wypuszczona NA WOLNOŚĆ. Nie jest już jednak do końca dzikim kotem. Nie boi się człowieka, chętnie przychodzi w pobliże ludzkich siedlisk dlatego ma na szyi lokalizator (żeby śledzić jej ruchy i żeby nikt nie zrobił jej krzywdy). Kiedy robiliśmy zdjęcia w rezerwacie, był z nami jeden z jej opiekunów z dzieciństwa. Wyczuła go, podeszła, dała się napoić.
Dzikie zwierzęta możemy oglądać na wolności, w rezerwatach. Nie będę milczeć, gdy zwierzęta te "używane" są dla naszej marnej rozrywki w domu czy cyrku. Cywilizowane kraje zakazały takich rozrywek i zamykają cyrki.
Dla nas to jest dość jasne. Pytanie, czy dla innych również. Zdjęcie Filipa z małpką kapucynką zniknęło z jego profilu na Instagramie, można więc sądzić, że słowa Kingi Rusin przemówiły przynajmniej do niego.