Grzegorz Łapanowski pojechał nad polskie morze. Oburzyła go rzeczywistość. "Niekończąca się ilość piwa w puszcze i plastiku, frytek, ryby nie wiem skąd"

Grzegorz Łapanowski, polski kucharz znany m.in. z programów telewizyjnych, wybrał się nad Bałtyk. To, co tam zobaczył porównuje do "nowotworu oczu".

Bałtyk jest w tym roku wśród gwiazd bardzo popularny. Trudno się dziwić - polskie morze nie należy do ciepłych, ale nasze plaże bez wątpienia są piękne. Drobny piasek, długie kilometry wybrzeża i wydmy to elementy, które zazwyczaj zdarzają się na mniej uczęszczanych plażach. Grzegorz Łapanowski wybrał się do jednego z nadmorskich kurortów, a to, co tam zobaczył, bardzo go roczarowało. Tak bardzo, że rozpisał się na ten temat na Facebooku. I nie szczędził gorzkich słów.

Grzegorz Łapanowski oburzony wczasami nad morzem

Kucharz nie zdradził, gdzie wybrał się na wakacje. Zamieścił kilka zdjęć, na których widać krzykliwe napisy, mało estetyczne grafiki i dużo niezdrowego jedzenia podejrzanej jakości. W bardzo długim wpisie dał upust emocjom. Opisał to, co widział i co, tak bardzo go przeraziło.

Folia, tektura, pianka, polbruk, wiata, szyld, neon, słomka, stragan, tacka, frytura, flagi i płachty. Non stop, w kółko, na okrągło. Nie wiem gdzie jestem, bo przestrzeń publiczna, zlewa w jeden tandetny, tymczasowy obraz. Niczym tabor targowy, stragan przy stadionie dziesięciolecia, chiński bazar. Regionalizm, architektura, design – to prawie nie istnieje. Jest za to Pepko, Polo Market, Żabka, Biedronka i Netto. Jest jakaś niekończąca się ilość piwa w puszcze i plastiku, frytek, ryby nie wiem skąd i totalny architektoniczny chaos. To jak nowotwór oczu, upadek urbanizmu, kataklizm architektury i ugór kultury.

Jak dalej tłumaczy, nad morzem był tydzień, w tym czasie widział dosłownie kilka rzeczy, które przypadły mu do gustu. 

Myślę że jest nas więcej, których boli widok polskich kurortów, tych nad morzem i nad jeziorami, tych w górach i zjazdów przy drogach. Frytki poganiają, schabowego, surówka przeplata się z żurkiem, a dostawczaki firm dystrybucyjnych dla gastronomii mijają się na wąskich drogach dowożąc gotową garmażerkę, mrożonki i syropy do lemoniad. Podane na tacce, przy piwnej ławie, gdzieś między płotem, a śmietnikiem, między straganami, na kostce bauma. W kurzu i zgiełku, przy akompaniamencie łomoczącej muzy.

Łapanowski zapewnia, że wszystko można jeszcze naprawić. Powołując się na Włochy poucza, że estetyka przynosi efekt, tak samo jak dobra, jakościowa kuchnia i dbałość o szczegóły. Co ciekawe, Grzegorz Łapanowski zapewnił, że ma zamiar wrócić nad polskie morze. Myślicie, że kolejny pobyt będzie mniej rozczarowujący? Jakie są Wasze doświadczenia?

Łapanowskiemu nie podobało się nad polskim morzem, a Wojewódzkiemu... nie podobały się te gwiazdy. Miał z nimi ostre sprzeczki!

Zobacz wideo

jm

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.