Kolejny raz pojawiają się nowe szczegóły tego, co wydarzyło się w pokoju hotelowym, w którym przebywał Jarosław Bieniuk i Sylwia Sz. Para zachowywała się tam na tyle głośno, że interweniowała obsługa.
"Fakt" dotarł do informatora, który zdradził, jak para zachowywała się w pokoju hotelowym. W nocy z 12 na 13 kwietnia Jarosław Bieniuk i Sylwia Sz. mieli spotkać się w hotelu. W następnych dniach otrzymaliśmy dwie różne wersje wydarzeń. Sylwia Sz. oskarżyła byłego piłkarza o gwałt i odurzenie narkotykami, Jarosław Bieniuk stoi na stanowisku, że kobieta na wszystko wyraziła zgodę.
Według informatora gazety, Bieniuk i modelka w pokoju zachowywali się wyjątkowo głośno. Hałas był na tyle uciążliwy, że sąsiedzi interweniowali u obsługi hotelu - i to kilkukrotnie. Dodatkowo "Fakt" podaje też szczegóły z opinii sądowo-lekarskiej na temat obrażeń, jakich doznała Sylwia Sz.
Opinia lekarzy w sprawie obrażeń, jakich tej nocy doznała Sylwia Sz., nie jest jednoznaczna. Modelka rzeczywiście miała różne obrażenia ciała, m.in. jako ubytki włosów głowy, otarcia naskórka z nadgarstków. Potwierdzono również odbyte stosunki płciowe. Obrażenia te mogły powstać w czasie szarpania kobiety za włosy lub w wyniku skrępowania rąk. A to może, ale nie musi potwierdzać wersji wydarzeń według Sylwii Sz.:
Charakter obrażeń na ciele modelki może bowiem potwierdzać jej słowa i wskazywać, ze została zgwałcona. Należy jednak zaznaczyć, że opinia nie wyklucza też, ze ślady mogły być skutkiem brutalnego seksu - czytamy na stronie "Fakt24".
Pewne jest jedno - to wciąż nie koniec sprawy.
MAW