Weronika Rosati jakiś czas temu udzieliła bardzo głośnego wywiadu w magazynie "Wysokie Obcasy". Wyznała w nim, że doświadczyła przemocy fizycznej i psychicznej ze strony swojego byłego partnera oraz ojca jej dziecka, Roberta Śmigielskiego. Po tym wiele kobiet odważyło się otwarcie mówić, że również były ofiarami w związku, jednak do tej pory ze strachu to ukrywały.
Aktorka w rozmowie z magazynem "Party" opowiedziała, jak zmieniło się jej życie po wywiadzie dla "WO". Przyznała, że przygotowywała się do niego pół roku, zaś przed upublicznieniem całej sprawy miała lęki spowodowane "chamskimi reakcjami ludzi z otoczenia Śmigielskiego".
Atakują mnie konkretnie trzy przyjaciółki i jednocześnie pacjentki mojego byłego partnera. Widziałam je zaledwie parę razy w życiu i nigdy nie były w moim domu – tłumaczy Rosati. – One występują przeciwko tym setkom tysięcy ofiar, które właśnie tego się boją. Zanim powiedzą komukolwiek o swojej tragedii, boją się, że zostaną wyśmiane, wyszydzone, posądzone o kłamstwo i usłyszą, że są niezrównoważone psychicznie.
Weronika wyznała również, że ze względu na to, iż otwarcie opowiedziała o swojej tragedii, straciła kilka bardzo dobrze płatnych kontraktów reklamowych.
Kiedy gwiazda nie ma życia ułożonego "jak w bajce", idealnego małżeństwa i pięknych dzieci, wtedy nie może liczyć na kontrakty. (...) Mam koleżanki, które publicznie podtrzymują idealny obraz swojego życia ze strachu przed utratą pracy. Złości mnie to, że firmy, które propagują kobiecość, wycofują się tylko dlatego, że śmiałam powiedzieć, że jestem ofiarą przemocy - powiedziała w wywiadzie dla "Party".
Mimo to Weronika nie żałuje, że odważyła się powiedzieć prawdę o swoim byłym partnerze.
JP