Śmiało można powiedzieć, że Meghan Markle do perfekcji opanowała łamanie królewskich protokołów. Choć świadomie sprzeciwia się nudnym i staroświeckim tradycjom, Brytyjczycy ją kochają. Nawet Królowa Elżbieta II, która nie pochwalała jej zachowania, przymykała oczy na wiele rzeczy. Jednak odkąd Samantha Markle, przyrodnia siostra księżnej Sussex, zaczęła dyskredytować w mediach żonę księcia Harry'ego, rodzina królewska robiła wszystko, by wyciszyć konflikt. Wreszcie miarka się przebrała.
Ostatecznie Samantha Markle trafiła na czarną listę pałacu Buckingham i została uznana za niezrównoważoną psychicznie. Od teraz kobieta ma zakaz zbliżania się do członków rodziny królewskiej podczas ich publicznych wystąpień. Dodatkowo nie będzie miała wstępu do królewskich pałaców, o czym informuje pracownik brytyjskiej policji w rozmowie z "The Times":
Ludzie tacy jak Samantha reprezentują raczej ryzyko niż prawdziwe zagrożenie. Nie groziła do tej pory aktami kryminalnymi, ale powoduje zakłopotanie u rodziny królewskiej. Istnieje szansa, że Samantha może nadal próbować niepokoić rodzinę i być źródłem skandali, których nikt nie potrzebuje – wyjawił funkcjonariusz Scotland Yardu w rozmowie z "The Times".
Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź Samanthy. Kobieta poczuła się urażona i zagroziła pozwem.
To żenujące. Jako osoba jeżdżąca na wózku i żyjąca na innym kontynencie, której zależy tylko na chronieniu ojca, mam być niezrównoważona? Przestańcie kłamać albo was pozwę.
Jak myślicie, czy decyzja Królowej Elżbiety II i Scotland Yardu zakończy spór między Meghan Markle a jej rodziną?
AD